Dokładnie rok temu napisaliśmy artykuł o Arturze Kozłowskim – nurku z Polski, który na wyspach pobił niemalże wszystkie rekordy. Teraz po roku piszemy o jego śmierci… Zginął w jaskini.
Artur razem z dwójką kolegów pojechał eksplorować system jaskiń Pollonor w Gort. Zanurzył się o godzinie 15.00, powietrza miał na 6,5 godziny, do 21.30. Niestety o tej porze nie pojawił się na powierzchni. Na jego poszukiwanie natychmiast udali się jego towarzysze. Nie znaleźli go. Zaalarmowali służby ratownicze. Niestety po kilku dniach ciało Artura znaleziono 850 metrów od wejścia do jaskini, na głębokości 52 metrów… Co było przyczyną wypadku? Nie wiadomo, sprzęt był nieuszkodzony.
– Jeszcze za wcześnie jest, żeby stwierdzić co poszło nie tak – powiedział nam jego partner w nurkowaniu i przyjaciel Chris Jewell. – Analiza wypadku dopiero zostanie przeprowadzona. Artur był najwyższej klasy specjalistą, ale to niestety nie znaczy, że takim wypadki się nie zdarzają. Jego śmierć to ogromna strata dla całego światka nurków jaskiniowych.
Artur Kozłowski był w Irlandii już legendą wśród nurków jaskiniowych. Wywiady z nim publikowały wszystkie irlandzkie gazety. A jego dokonania na stałe przejdą już do historii. Razem ze swoim kolegą z Belgii pobił rekord i wspólnie strawersowali najdłuższą trasę pomiędzy dwoma jaskiniami pod wodą na wyspach brytyjskich. Nazywa się Riders on the Storm (jeździec na burzy). W sumie 5,2 kilometra. Dotychczasowy rekord wynosił 1,8 kilometra. Artur zrobił to na średniej głębokości 42 metry. Trzy lata temu zaliczył najniższą głębokość na Wyspach Brytyjskich. W jaskini Pollatoomary w południowym Mayo, zszedł na głębokość 103 metrów! Wcześniejszy rekord wynosił 90 metrów. Tak nam opowiadał o swoich wyprawach:
– Jesteś w wąskim tunelu, zalanym wodą. Nic nie widać, a jak już to na 1,5 metra. Wszędzie piach i muł. W takich warunkach bardzo łatwo stracić orientację i zgubić drogę. Zdarza się, że trafiasz do podwodnej jaskini i nie wiesz gdzie jest tunel.
Niestety rejon, w którym zginął Artur nie cieszył się dobrą opinią. W latach 90-tych płetwonurek policyjny został opuszczony w dół na linie asekuracyjnej w poszukiwaniu narzędzia zbrodni dokonanej w pobliskim Castletown. Po dotarciu na -15m niespodziewanie sytuacja stała się krytyczna – zwężenie głównego tunelu spowodowało nagłe przyspieszenie nurtu wody, który zaczął wciągać płetwonurka w głąb jaskini. Dopiero po dramatycznych zmaganiach z oporem znikającej gwałtownie pod ziemią rzeki udało się jego towarzyszom z trudem wyciągnąć przerażonego policjanta na powierzchnię. Artur z tej jaskini już nie wypłynął o własnych siłach…
Marcin Gąsiorowski
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.