Rola króla w celtyckim społeczeństwie
Irlandzcy królowie, podobnie jak riksowie wywodzący się z połowy ostatniego stulecia p.n.e., posiadali nie mniejsze uprawnienia religijne niż znani wszystkim druidzi. Król dziedziczył władzę nie po swoim ojcu, ale właśnie po matce. Tylko matka mogła bowiem przekazać mu pochodzenie, czyli tak zwaną „królewską krew”.
Władza króla jednak nie była w pełni dziedziczna, gdyż musiał być on także wybrany przez zbór klanów. Ceremonii wybrania króla dokonywano na cmentarzu, przy grobie królewskiego przodka. Dla przykładu – w Tarze w Irlandii znajdowało się najwspanialsze miejsce zboru, zaś słynny kamień koronacyjny La Fail był usytuowany w opactwie Scona.
Jednym z ciekawszych obrzędów intronizacyjnych było zabicie przez kandydata na króla klaczy, z której gotowano „zupę” obrzędową. Po nasyceniu nim zebranych gości do resztek po zupie dolewano wywaru uzyskanego z odpowiednich ziół. W takiej właśnie miksturze kąpał się przyszły irlandzki król. Dopiero po kąpieli w takim „rosole” stawał się on w pełni władcą. Mięsem z ofiarnego zwierzęcia dzielili się wszyscy goście obecni na ceremonii, wchodzący w rodzaj pokrewieństwa z osobą królewską.
Z irlandzkich średniowiecznych źródeł historycznych wiadomo, że król był w zasadzie mężem wszystkich kobiet (ius primae noctis). Zapewniał im płodność, a danemu klanowi odpowiedni przychówek. Jak zatem widać, występują tutaj wyraźne przeżytki matriarchatu oraz związanego z nim kultu Wielkiej Matki Ziemi. Znaczenie kobiece było kwintesencją takiego społecznego ustroju.
Druid (jako oficjalny kapłan) oraz król (poprzez krew matki i kąpiel w końskim rosole) stawali się pełnomocnikami i reprezentantami najwyższego celtyckiego bóstwa. Tym sposobem uzyskiwali oni moc równą boskiej. Król irlandzki, w zastępstwie bóstwa na ziemi, zapewniał podległym mu ludziom, bydłu i gruntom płodność oraz należyty urodzaj.
Jak głosiły irlandzkie legendy, w wypadku, kiedy tron obejmował samozwaniec, wszystko w królestwie niszczało. Plony były marne, bydło nie rozmnażało się, ludzie chorowali oraz, co najważniejsze, młodzi ludzie nie starali się o potomstwo. Wiąże się z tym bardzo ciekawa legenda. Mianowicie w Tarze do królewskiego wozu zaprzęgano konie jednakowej maści. Gdy do takiego zaprzęgu zasiadał samozwańczy król, stawały one dęba i nie chciały ruszać z miejsca. By ratować sytuację, irlandzkie klany szybko detronizowały samozwańca, by szczęście znów zagościło w społeczności celtyckiej.
Ewa Michałowska-Walkiewicz
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.