W zamian za „ochronę” mieli wyłudzać od firm budowlanych tysiące euro. I to nie byle jakich, bo realizujących zlecenia dla dublińskiego ratusza. Podczas gdy policja konfiskuje setki tysięcy euro, rada miejska Dublina zdecydowanie zaprzecza, jakoby gangsterzy dostali od budowniczych cokolwiek.
O tym, że Dublin ma wielkie problemy z przestępczością, wiemy nie od dziś. Bandyci nikogo nie dyskryminują – ich ofiarami mogą paść zarówno ludzie bogaci, jak i ci mniej zamożni. Nie ma co jednak ukrywać, że to „nadziani” są priorytetem dla rzezimieszków.
Nie ma co ukrywać, że jednym z bardziej intratnych sektorów „branży” jest wyłudzanie pieniędzy. Schemat działania jest prosty – przedsiębiorcę odwiedzają „smutni panowie”, od razu wykładający kawę na ławę: „Co miesiąc odpalasz nam dolę, a twój biznes będzie bezpieczny”. Zastraszeni przedsiębiorcy często płacą, nie chcąc narażać się mafii.
Wydawałoby się, że takie zjawisko może dotyczyć mało liczących się prywaciarzy. Jak jednak odsłania obecnie trwająca dublińska afera, gangsterskie macki mogą sięgać znacznie wyżej, pukając do drzwi lokalnych włodarzy.
Jak podaje „Irish Mirror”, przedstawiciele trzech film budowlanych pracujących dla dublińskiego ratusza zeznali przed sądem, że płacili lokalnym gangsterom w zamian za „ochronę”. Urzędnicy mieli wiedzieć, co się święci i… polecali płacić. Tak przynajmniej usłyszał wysoki sąd.
O co dokładnie poszło? W 2016 roku do firm zajmujących się budową mieszkań socjalnych w Dublinie zgłosił się znany lokalny gangster i jego przyboczny. Mężczyźni przedstawili propozycję nie do odrzucenia – co miesiąc firmy miały płacić haracz.
W innym przypadku mogłyby mieć problemy z lokalnymi rzezimieszkami, nawiedzającymi ich place budowy. W przypadku uiszczenia wspomnianej opłaty firmy budowlane miały mieć spokój. Zgodnie z zeznaniami przedstawicieli firm budowlanych stawki haraczu miały wynosić od 1,2 tys. do 1,5 tys. euro miesięcznie. Przestępcy mieli nękać firmy około roku.
Tym rewelacjom zdecydowanie zaprzecza Dublin City Council. Jej urzędnicy, cytowani przez „The Journal.ie”, zaznaczają, że przestępcy nie dostali ani grosza. O jakichkolwiek „rekomendacjach” dotyczących płacenia nie mogło być więc mowy.
W ramach toczącego się postępowania śledczy przejęli konta należące do wspomnianego gangstera. Zgromadzona na nich suma opiewa na niemałą kwotę 250 tys. euro. Część tej kwoty miała pochodzić właśnie ze wspomnianego haraczu.
Do sprawy odniósł się sam minister ds. budownictwa Eoghan Murphy. – Oczywiście nie możemy akceptować działań, które wspierają działalność przestępczą – stwierdził polityk cytowany przez irlandzki portal. Czy firmy faktycznie płaciły gangsterom za spokój, przy cichym poparciu urzędników? Do końca śledztwa jeszcze długa droga, więc prawdy nie dowiemy się prędko.
Przemysław Zgudka
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.