W Irlandii kary finansowe za nieprzestrzeganie pandemicznych obostrzeń sypią się w ilościach hurtowych. Sporej rzeszy ukaranych nie spieszy się jednak z uiszczaniem finansowych należności – prawie 40 proc. osób, które otrzymało mandaty, do tej pory ich nie opłaciło.
Stan epidemii wiązał się z wprowadzeniem w Irlandii licznych restrykcji. Za ich nieprzestrzeganie grożą finansowe kary, które nakładane są w dużej mierze przez policjantów. Ogromna część naszego społeczeństwa zdecydowanie protestuje przeciwko takiemu stanowi rzeczy.
Gdy jednak wpadniemy na nieprzestrzeganiu epidemicznych rozporządzeń, wielu z nas woli zapłacić i mieć spokój. Okazuje się jednak, że istnieje całkiem spora rzesza obywateli, która nie zamierza płacić ani eurocenta.
Zgodnie z informacjami opublikowanymi przez „Irish Times”, z tytułu łamania pandemicznych obostrzeń wystawiono 20,5 tys. mandatów. Aż 37 proc. osób, które je otrzymały, nie zapłaciło ich w terminie. Wiele wskazuje na to, że nie zamierzają tego robić.
Oznacza to, że przeszło 7,6 tys. osób mogą spotkać surowsze konsekwencje niż zwyczajny mandat. Jak przypomina portal, jeżeli sprawa trafi do sąd, „niepokornym” może grozić dodatkowe tysiąc euro finansowej kary i miesiąc odsiadki.
Kim najczęściej jest statystyczny buntownik? Zgodnie z udostępnionymi danymi, aż 74 proc. ukaranych mandatami to mężczyźni. 53 procent z nich jest w wieku od 18 do 25 roku życia. Połowa mandatów została wystawiona w soboty i niedziele. Najprawdopodobniej są one powiązane z imprezowym stylem życia, który w trakcie pandemii jest de facto zabroniony.
Mimo finansowych kar wielu mieszkańców Zielonej Wyspy nie chce podporządkować się obostrzeniom. Garda bez przerwy ma nawał pracy z rozbijaniem imprez bądź karaniem pojedynczych osób nieprzestrzegających obostrzeń.
Przemysław Zgudka
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.