W spektaklu „The Passengers” dublińskie lotnisko, na którym dzieje się akcja przedstawienia, jest jednocześnie symbolem ruchu, w jakim znajdują się ludzie, oraz zatrzymania, niemal zawieszenia. My emigranci, którzy utknęliśmy między różnymi światami, możemy łatwo zidentyfikować się z bohaterami tej sztuki.
Z Anną Wolf, współautorką sztuki, oraz Kasią Lech, odtwórczynią roli Anastazji, po premierze spektaklu rozmawiała Samanta Stochla.
Samanta Stochla: Akcja spektaklu przygotowanego przez Polish Theatre Ireland odbywa się jednocześnie na deskach teatru The New Theatre w Dublinie, który pokazuje dublińskie lotnisko w 2010 roku oraz gdzieś… w prywatnym mieszkaniu w Canterbury w Wielkiej Brytanii. W trakcie spektaklu zetknięcie tych światów następuje za pomocą połączenia internetowego i programu Skype. Skąd pomysł na takie przedstawienie?
Kasia Lech: Pomysł powstał podczas ostatniego wieczoru w Dublinie przed moją przeprowadzką do Wielkiej Brytanii. Tak rozmawialiśmy przy winie, zastanawialiśmy się, jak to teraz będzie. To było tak rzucone: „Przez Skype, przez Skype…”. To był taki pomysł, który był gdzieś, kiedyś do wykorzystania…
Anna Wolf: Dla mnie to było tak, że z Kasią Lech współpracowałyśmy od początku. Potem Kasia wyjechała do Wielkiej Brytanii. Pomyślałam, że może być ciężko, by przyjechała do nas na całe dwa miesiące. Kiedyś rozmawiałyśmy o tym, jako o pomyśle do wykorzystania. Teraz, kiedy postać Anastazji była pisana pod Kasię, stwierdziłam, że to idealna okazja, by ten pomysł zrealizować.
Czy nie boicie się, że w trakcie przedstawienia coś może stać się z połączeniem internetowym?
KL: Ja mam trzy urządzenia połączone z Wi-Fi w moim domu: komputer, telefon i tablet.
AW: My mamy tylko laptopa (śmiech). Na każdym spektaklu jest tak, że w momencie pierwszego połączenia wszyscy trzymają kciuki bardzo mocno… i czekają, czy Kasia się pojawi, czy nie…
KL: Gdyby to było nagrane wcześniej lub grane w pokoju obok, ten spektakl miałby zupełnie inną atmosferę. To ryzyko, z którego widzowie także zdają sobie sprawę, podnosi emocje. I o to też chodzi – ta atmosfera jest warta tego ryzyka.
Czy próby także robicie przez Skype?
KL: Na początku, pierwsze dwa dni prób odbyły w Dublinie. Potem wszystko przez Skype.
A wasz teatr… Jak to się stało, że powstał Polish Theatre Ireland?
AW: Chcieliśmy stworzyć platformę dla wymiany polsko-irlandzkiej. Przede wszystkim chcieliśmy wypromować naszą, polską kulturę. Robić spektakle po polsku, ale również i dla irlandzkiej publiczności. Chcieliśmy, by były to spektakle w dwóch językach lub mieszane. W każdym razie z polskimi akcentami. Generalnie chodziło o to, aby połączyć te dwa sposoby myślenia.
KL: Ponadto, jako twórcy teatralni, chcieliśmy znaleźć miejsce w teatrze irlandzkim. Jesteśmy pełnowartościowymi artystami. Wnosimy coś, czego nikt inny nie mógłby wnieść.
AW: Nie było polskiej reprezentacji w irlandzkim teatrze. Chcieliśmy tę lukę wypełnić.
„The Passengers’’ – do kogo ta sztuka jest adresowana?
AW: Do ludzi (śmiech). Tę sztukę chciałam przede wszystkim skierować do emigrantów. To spektakl o przemieszczaniu się w różnych kierunkach i znajdowaniu takiego „prefect point”. Wciąż jesteśmy w ruchu, a lotnisko podkreśla ten ruch. Moim marzeniem jest, by każdy mógł się zidentyfikować z bohaterami. Czy to się uda – to się okaże…
KL: Według mnie sztuka i spektakl będą miały specjalne znaczenie dla tych ludzi, którzy czują, że nie mieszczą się w „normatywnych kategoriach przynależności”. Takich, którzy są zawsze pomiędzy. Tu nie są u siebie, tam nie są u siebie… Jednocześnie nigdzie nie są „nie u siebie”. Był taki tomik poezji pod tytułem „Wiersze emigrantów”, który ukazał się parę lat temu w Dublinie. Był tam wiersz o tym, co to znaczy być u siebie. Podmiot liryczny mówił, że w Irlandii nie jest u siebie i wszystko jest obce. W końcowych zwrotkach był powrót do domu, do Polski, gdzie wszystko było niby takie znajome, ale już inne i znów obce. Ta sztuka jest właśnie dla tych ludzi, którzy są w samym środku tego wiersza.
Czyli w „Krainie Pomiędzy”?
AW: Dokładnie. Lotnisko jest tą metaforą. Lotnisko jest tym „pomiędzy”. To taki inny świat. Oddajesz bagaż i jesteś tam. Nie wiesz czy polecisz, czy nie polecisz, jak w Dublinie w 2010 roku. Jesteś w zawieszeniu. Wiele osób ma takie doświadczenie i wtedy różne myśli do głowy przychodzą.
Słyszałam, że każdy projekt waszego teatru był inny oraz był dużym zaskoczeniem dla publiczności. Co będzie następne?
KL: Może ze spadochronem będziemy skakać (śmiech). Zobaczymy.
AW: Jeszcze nie wiemy. Zobaczymy. Kiedyś na pewno coś wymyślimy. Póki co, wolimy się nie deklarować.
Czy jest coś, czego można wam życzyć?
KL: Teatru wielkiego i ogromnego.
AW: Makrokosmosu teatralnego i Internetu o dużej prędkości.
Rozmawiała Samanta Stochla
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.