Makabryczne odkrycie w zabitym deskami budynku w hrabstwie Cork
Około południa w piątek 13 stycznia pracownicy Rady Hrabstwa Cork dokonali ponurego odkrycia w opuszczonej posiadłości przy Beecher Street w Mallow. Po wejściu do domu znaleźli leżący w łóżku szkielet. Znalezione w lodówce masło z datą z 2001 r. sugeruje, że ciało mogło tam leżeć od naprawdę długiego czasu.
Dom, w którym dokonano makabrycznego odkrycia, położony jest przy dość ruchliwej drodze, która łączy miasto z autostradą N20. Budynek jest połączony szeregowo z innymi budynkami mieszkalnymi po obu stronach. I aż wydaje się nieprawdopodobne, że przez tyle lat nikt nie zauważył niczego podejrzanego.
Urzędnicy udali się na oględziny w ramach programu zagospodarowania opuszczonych nieruchomości, które nie zostały zarejestrowane w urzędzie. Zgodnie z prawem władze lokalne mogą nabywać nieruchomość albo na drodze porozumienia z właścicielem lub na podstawie tzw. „nakazu przymusowego wykupu”, który może zostać wydany w przypadkach, gdy nieruchomość jest uważana za niebezpieczną lub była opuszczona przez dłuższy czas. A ta nieruchomość przez lata wydawała się niezamieszkana i była jednym z dwóch w okolicy opuszczonych domów zabitych deskami.
Miejscowi mieszkańcy twierdzili, że dom należał do Tima O’Sullivana, który mieszkał tam przez wiele lat od 1987, ale rzadko widywano go publicznie. Sąsiedzi opisali go jako samotnika, mającego problemy ze zdrowiem psychicznym. Przypuszczali, że albo wrócił do Wielkiej Brytanii, gdzie wcześniej mieszkał, albo że był leczony w miejscowym szpitalu psychiatrycznym. Gardaí dotarła do dentysty, który leczył Tima O’Sullivana ponad 20 lat temu, który potwierdził, że znalezione w domu szczątki należały do jego byłego pacjenta. Patolog dr Margot Bolster, która przeprowadziła sekcję zwłok szczątków szkieletu uznała, że nic nie wskazywało na to, że zmarły stracił życie w wyniku gwałtownej śmierci lub z przyczyn nienaturalnych.
Według artykułu opublikowanego w serwisie RTE.ie Tim O’Sullivan urodził się w hrabstwie Kerry 29 września 1939 r. i miał ok. 60 lat, kiedy ostatni raz widziano go w posiadłości przy Beecher Street, na początku 2000 roku.
Nie tylko służby zastanawiają się, dlaczego nikt nie zgłosił zaginięcia mężczyzny ani nie przeprowadził dochodzenia, skoro ani rodzina, ani sąsiedzi nie mieli od niego wiadomości przez dłuższy czas? Czy urząd pomocy społecznej nie wysyłał zawiadomień o świadczeniach i nie raportował braku na nie odpowiedzi?
Radosław Kotowski
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.