Po ostatnim strajku pracowników Aer Lingusa, zarząd chce spełnić niektóre prośby pracowników. Ale jednocześnie uderzy ich po kieszeni…
Prawie 30 000 klientów tych tanich linii lotniczych musiało zmienić swoje plany po tym, jak w ostatni piątek maja zastrajkowali pracownicy pokładowi taniego przewoźnika Aer Lingus. Domagali się oni, żeby szefostwo tak zmieniło im godziny pracy, aby mogli latać przez pięć dni, a później 3 dni wypoczywać. Aer Lingus nie chciał się na propozycje zgodzić, twierdząc, że to zbyt kosztowne. Po strajku i rozmowach ze związkami zmienił zdanie. Zarząd firmy stwierdził iż spróbuje zmienić godziny pracy pod warunkiem, że firma nie poniesie z tego tytułu żadnych strat. Jednocześnie ukarał strajkujących. Wszystkim 1200 pracownikom pokładowym zostaną odebrane specjalne przywileje, które uprawniały ich do nabycia tańszych biletów lotniczych. Do tej pory oni oraz ich rodziny mogli kupować tanie bilety i za podróż do USA wraz z powrotem płacili około 150 euro. Po Europie mogli latać za 50 euro. A kara spotkała pracowników po ataku furii głównego udziałowca Aer Lingusa, czyli szefa konkurencyjnego Ryanaira, Michaela O’Leary’ego. Ten nie uznaje żadnych kompromisów. Zwłaszcza gdy stoi pod ścianą.
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.