Rok 1013 jest rokiem tragicznym dla zwierząt. Tak wielka ich liczba nie lądowała jeszcze na ulicach wyrzucana przez właścicieli. Schroniska nie mają już miejsc, aby przyjmować bezdomnych koni, psów i kotów…
Wystarczy przejechać się obwodnicą Dublina M50 z Finglas do Blanchardstown. Tam po lewej stronie mamy „końską górkę”, jak nazywają ją miejscowi. Na niej widać dziesiątki bezdomnych zwierząt, których pozbyli się właściciele. A te zwierzęta mają więcej szczęścia niż ich ziomkowie ze schronisk. A te prowadzone przez ISPCA przestały już przyjmować zwierzęta, bo są przepełnione. Wyliczono, że w tym roku na ulice wyrzucono o 160 procent więcej koni niż rok wcześniej. Za tym idzie większa o 57 procent liczba psów i o 156 procent liczba kotów… W dodatku w pierwszych miesiącach tego roku ISPCA otrzymała tyle informacji o pastwieniu się nad czworonogami, co w całym poprzednim roku. Od pracowników można usłyszeć przejmujące historie o ludzkim okrucieństwie. O zwierzętach podźganych nożem i pozostawionych na poboczu drogi. Czy o dwóch małych szczeniakach zakopanych po szyję w rowie i pozostawionym na pewną śmierć. Często zwierzęta przywiązywane są do torów kolejowych, w taki sposób, aby pojazd ich nie ominął.
Niestety zwierzęta w Irlandii nie mają zapewnionej wystarczającej prawnej opieki. Nie ma żadnych rejestrów, dzięki czemu trudno zidentyfikować później właścicieli. A konie przecież są tu nadal bardzo popularne. Wiele osób trzyma je nawet na ogródkach w domkach szeregowych. Najczęściej to jednak osoby o niskich dochodach, z tzw. marginesu społecznego. Nie dziwi więc, że pozbywają się zwierząt, gdy te tylko zaczynają być ciężarem.
– Niestety poziom okrucieństwa wobec zwierząt w Irlandii jest chyba najwyższy w całej zachodniej Europie – mówi Robert Kenny, dyrektor Leinster Animal Rescue.
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.