W zeszłym tygodniu rząd opublikował 18 stronnicowy projekt ustawy, która zezwala na aborcję w pewnych przypadkach. Tymczasem spory nie milkną.
Ulicami Dublina przeszła ogromna demonstracja przeciwników aborcji. Szacuje się, że wzięło w niej udział około 40 000 osób. To największa manifestacja w tej sprawie w historii Irlandii. I choć z badań wynika, że aż 71 procent społeczeństwa popiera rząd w sprawie aborcji, a zaledwie 14 procent jest przeciwnego zdania, to kraj został wyraźnie podzielony. Władze kościelne przygotowały w tej sprawie specjalny list odczytywany w kościołach w całym kraju, a potępiający rząd za zmianę prawa. Premier Enda Kenny musi zapewniać, że jest katolikiem, a nie katolickim premierem i dla niego ważne jest dobro wszystkich mieszkańców, a nie tylko tych wierzących w Jezusa Chrystusa. Mówi, że każdego dnia otrzymuje tysiące telefonów, listów i emaili od przeciwników aborcji, którzy nie szczędzą mu słów nienawiści. Jedna kobieta powiedziała nawet, iż modli się o to, aby urodziły mu się niepełnosprawne dzieci… Rząd jest zdeterminowany, aby ustawa weszła w życie jeszcze tego lata. W czasie głosowania nad nią będzie obowiązywała dyscyplina partyjna. Premier zagroził, że każdy poseł z jego Fine Gael, który zagłosuje przeciw stanowisku rządu, zostanie z partii wykluczony. Tymczasem projekt jest wciąż bardzo liberalny. Wymaga on, by na aborcję zgodziło się dwóch lekarzy (w nadzwyczajnych sytuacjach jeden), zaś w razie groźby targnięcia się kobiety na jej życie konieczna jest zgoda trzech lekarzy. W dodatku aborcji można dokonać tylko wtedy gdy zagrożone jest życie bądź zdrowie kobiety. W ostatnich 30. latach Irlandczycy pięciokrotnie odrzucili w referendach propozycje zalegalizowania aborcji.
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.