Nawet jeśli lot został odwołany z przyczyn niezależnych od przewoźnika, to musi on zapłacić za koszty, które z tej przyczyny pasażer. Tak orzekł Trybunał Europejski.
Wszyscy pamiętamy rok 2010, kiedy to cała Europa została sparaliżowana przez wybuch wulkanu w Islandii. – Pół roku wcześniej kupiłem bilet na ślub siostry. Niestety wszystkie loty odwołano. Musiałem pojechać samochodem, przez co zapłaciłem podwójne koszty. Nikt mi tych pieniędzy nie oddał – opowiadał nam wtedy Marek Drzewiecki. W podobnej sytuacji znalazła się wówczas Denise McDonagh z Dublina. Miała wrócić z wakacji Portugalii 17 kwietnia. Wróciła dopiero 24. W tym czasie musiała mieszkać w hotelach i sama płacić za posiłki. Straciła 1 130 euro. Zażądała zwrotu tej sumy od Ryanaira powołując się na przepisy dyrektywy EU 261, które zobowiązują linie lotnicze do dbania o klientów w podobnych wypadkach. Ryanair twierdził, że sytuacja była na tyle niezwykła, że przepisy te nie mają zastosowania. Kobieta nie odpuściła i poszła ze swoją skargą do sądu w stolicy Irlandii. Ten przekazał ją do Europejskiego Trybunału. Sprawa była traktowana przez Ryanair jako testowa. Gdyby przegrał musiałby wypłacić miliony euro odszkodowań setkom tysięcy pasażerów, którzy zostali na lotniskach. Rzecznik Generalny Europejskiego Trybunału orzekł w zeszłym tygodniu, że linie lotnicze mają obowiązek pokryć wydatki pasażerów, którzy nie mogli dolecieć na miejsce w przewidzianym terminie. Muszą zapłacić koszty noclegu, posiłków i innych wydatków poniesionych przez pasażera w tym czasie.
Na razie Ryanair zapowiada, że odwoła się od decyzji i twierdzi, że przepisy EU261 są dla linii lotniczych niesprawiedliwe. Dodajmy tylko, że w cenę biletu Ryanaira wliczona jest opłata za opiekę nad pasażerami w wypadku zaistnienia nadzwyczajnych wypadków…
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.