Ryanair jednak nie poleci do Stanów Zjednoczonych. „Nie mamy takiego zamiaru” – w tych krótkich, dobitnych słowach uciął sprawę David Bonderman, jeden z prezesów linii lotniczych. Czy to znaczy, że Michael O’Leary blefował?
Przypomnijmy – na początku tego roku O’Leary triumfalnie oświadczył, że w niedługim czasie będziemy mogli polecieć do USA. Ceny biletów miały być śmiesznie niskie, bo od 90 euro. Transatlantyckie przeloty Ryanaira miały obsługiwać 15 największych miast w Europie i USA.
Kilka dni po ogłoszeniu odważnych planów zarząd Ryanaira wydał jednak oświadczenie zaprzeczające temu wszystkiemu. Mogliśmy przeczytać w nim, że rada nadzorcza nie rozważała i nie zatwierdzała tego typu pomysłów. Jak powiedział wówczas O’Leary na łamach „Irish Independent”, Ryanair „spie… sprawę”. I przeprosił klientów.
Nikt nie powiedział jednak wówczas ostatecznego „nie” w tej sprawie. Aż do teraz. „Nie jesteśmy zainteresowani lotami transatlantyckimi”. Te słowa Davida Bondermana, zacytowane przez „Herald.ie”, pogrzebały ostatecznie wszelkie nadzieje w tej sprawie.
Bonderman jest jedną z najważniejszych osobistości w zarządzie Ryanaira oraz głównym udziałowcem tej firmy. Jego słowa są więc bardziej wiążące niż wcześniejsze zapewnienia O’Leary’ego. Który, jak widać, czasem zbyt szybko ogłasza dobre wiadomości.
W tej sytuacji jedyną najbliższą realną alternatywą pozostają transatlantyckie loty WOW Air. Islandzki przewoźnik już lata do Bostonu i Waszyngtonu.
Przemysław Zgudka
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.