Po długich zmaganiach z bezdomnością zmarła w schronisku. Śmierć Jolanty K. wstrząsnęła nie tylko społecznością bezdomnych w Cork. Polkę wspominają także organizacje walczące z tym problemem. Znały ją bardzo dobrze, zwłaszcza od lepszej strony.
Wbrew temu, co wydaje się wielu z nas, na ulicę jest trafić bardzo łatwo. Wystarczy jedno życiowe potknięcie i brak odpowiedniej pomocy, by wylądować na bruku. Odczuwalne jest to zwłaszcza w kraju takim jak Irlandia, w którym system nie ma litości dla osób „nieprzystosowanych”.
Zielona Wyspa znana jest jako kraj wyjątkowo nieprzyjazny dla osób, które straciły dach nad głową. Każdego roku osoby korzystające z usług noclegowni i organizacji charytatywnych obficie zasilają statystyki. Do grup najbardziej narażonych na bezdomność należą cudzoziemcy, zwłaszcza jeśli nie znają języka.
Niestety, w temacie irlandzkiej bezdomności dosyć regularnie przewija się polski wątek. W irlandzkiej prasie nie brakuje artykułów opisujących sytuację naszych rodaków, który wylądowali na ulicy i muszą walczyć o przetrwanie. Często muszą zmagać się także z nałogami. Taka mieszanka nierzadko prowadzi do tragicznego końca.
Taki los stał się udziałem Jolanty K. Dramatyczną historię jej życia przytacza „Irish Examiner”. Polka przyjechała do Irlandii 15 lat temu. Jakkolwiek imała się różnych prac, wylądowała na ulicy. Niestety, nie udało jej się wyjść na prostą – w drugiej połowie kwietnia została znaleziona martwa. Zmarła dwa tygodnie przed swoimi 50. urodzinami.
Nie podano, co było dokładną przyczyną śmierci 49-latki. Jej odejście nie obyło się jednak bez echa – była ona dobrze znana wśród lokalnych organizacji zajmujących się pomaganiem osobom bezdomnym. Jak mówią wspominający ją pracownicy i wolontariusze, mimo dźwigania brzemienia bezdomności zawsze starała się być miłą osobą.
„Myślami jesteśmy z rodziną Jolanty, jej przyjaciółmi i wszystkimi, którzy mieli okazję z nią pracować. Robimy wszystko co możemy, by móc udzielić im wsparcia. To, co się stało, jest okropna tragedią” – czytamy w oficjalnym oświadczeniu Cork Simon Community, organizacji zajmującej się pomaganiem bezdomnym w Cork.
– Jesteśmy głęboko zasmuceni śmiercią Jolanty. To, że umierała samotnie, było dla nas naprawdę mocnym ciosem – powiedziała Caitriona Twomey, koordynatorka Cork Penny Dinners cytowana przez irlandzki portal. – Jolanta miała wielki, cudowny uśmiech. Czuliśmy do niej wielką sympatię, rozumieliśmy, jak ciężko żyje jej się na ulicy.
O śmierci kobiety wypowiedział się także jej bezdomny kolega z Polski: – Lubiłem ją, pomieszkiwała w hostelach w okolicy. Była bardzo miłą osobą. Nigdy mnie niczym nie obraziła, szanowała mnie. Była zbyt młoda, żeby umrzeć.
– Jesteśmy bardzo poruszeni śmiercią Jolanty. Niestety, tego typu incydenty zdarzają się zbyt często – powiedział Ray Horgan, pracujący jako wolontariusz w Penny Dinners. 49-latka była nie pierwszą i, niestety, zapewne nie ostatnią rodaczką, która zakończyła swój żywot bez dachu nad głową.
Przemysław Zgudka
Zdjęcie: chumlee10, CC BY-SA 2.0 / Flickr.com
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.