Irlandia Północna roi się od młodocianych przestępców. Coraz więcej niepełnoletnich schodzi na drogę występku. Organizacje zajmujące się dobrem dzieci uznają tę sytuację za „całkowicie niedopuszczalną”. Jak Ulster może poradzić sobie z tego rodzaju bandytyzmem?
Nie od dziś wiadomo, jak bardzo łatwo można zepsuć sobie życie za młodu robiąc głupie rzeczy. Bez wątpienia jednym z najszybszych sposobów i najczęstszych na to sposobów jest złamanie prawa. Niestety, w przypadku młodocianych bywa o to naprawdę łatwo.
Przyczyn „zabawy w bandytów” może być całe multum. Począwszy od braku pieniędzy, skończywszy na pospolitej młodzieńczej głupocie. Choć nie zawsze, takie wybryki mogą znacząco utrudnić wejście w dorosłość. Którą zdecydowanie lepiej zaczynać „na czysto”.
Jak podaje „Belfast Telegraph”, problem przestępczości dotyczy ponad tysiąca północnoirlandzkich nastolatków. Właśnie tylu ma już swoje pierwsze wpisy w kartotekach kryminalnych. Mowa tutaj nie tylko o osobach prawie dorosłych, ale i dzieciach, które dopiero co ukończyły szkołę podstawową. Najmłodszy ubiegłoroczny irlandzki przestępca miał ledwie 12 lat.
Zgodnie z północnoirlandzkim prawem za niektóre przestępstwa można odpowiadać już w wieku 10 lat. Zdaniem Pauli Rodgers z organizacji Youth wiek ten jest zdecydowanie zbyt niski. Uważa ona, że w tym przypadku dolną granicę wieku powinno zwiększyć się do 14 lat. Podobną propozycję wysuwa również oenzetowska Komisja ds. Praw Dziecka.
W tym wieku młodzież jest zdecydowanie bardziej świadoma tego, co robi. Świadomość ta może uchronić wielu nastolatków przed zrobieniem naprawdę wielkiej głupoty. Zdaniem Rodgers nawet jeśli poziom przestępczości wśród niepełnoletnich by nie zmalał, byłoby to rozwiązanie zdecydowanie lepsze niż „kryminalizowanie” dzieci.
Przemysław Zgudka
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.