Na właścicieli polskich sklepów w Irlandii padł blady strach. Od kilku dni irlandzkie media nieustannie grzmią o skandalu w zakładach mięsnych Viola Lniano, który eksportował swoje przeterminowane wyroby na Zielona Wyspę. – Wybuchła paranoja. Od kiedy wybuchł ten skandal klienci przychodzą i zwracają wszystko: parówki, konserwy, kiełbaski. Nie ma znaczenia ze my nawet nie mieliśmy produktów Violi w naszej ofercie – narzekają sprzedawcy jednej z sieci polskich sklepów w Irlandii.
Ostatnia część historii o koninie z Polski rozgorzała po tym jak w ubiegłym tygodniu reporterzy TVN Uwaga ujawnili przy pomocy nagrań z ukrytej kamery, ze mięso zwracane ze sklepów, tzw. odrzuty było sortowane i dodawane do produktów które trafiały do ponownej sprzedaży. Proceder ten miał być uprawiany przez lata, przy pozwoleniu lokalnych inspektorów weterynarii, którzy informowali Viole o terminach swoich kontroli wcześniej, tak aby zakład miał czas na ‘przygotowanie się do tych ‘niezapowiedzianych’ wizyt. Po publikacji materiałów TVN we Violi stanęła produkcja, a sprawa zajęła się prokuratura. Sprawę szybko zainteresowały się irlandzkie i brytyjskie media bo okazało się, że Viola eksportowała swoje wyroby na wyspy. Ogólnokrajowy Independent napisał o sprawie w ostatni piątek alarmując swych czytelników, ze przeterminowane polskie mięso trafiało na irlandzki rynek. Gazeta nie podaje jakie wyroby z Violi miały trafiać na półki irlandzkich sklepów, nic dziwnego więc ze cierpią wszyscy bez wyjątku sprzedawcy oferujący mielonki, kiełbaski czy kotlety z Polski. Co gorsza, tutejsze media natychmiast przypomniały też, ze nie dalej jak tydzień temu inspektorzy weterynarii znaleźli ślady końskiego DNA w wołowinie produkowanej w trzech polskich fabrykach. Na efekty tak negatywnego PR nie trzeba było długo czekać.
– Najpierw końskie mięso sprzedawane jako wołowina, teraz przeterminowane resztki przemielone w nowe kiełbasy? Tego już za dużo. Kupowałam tutaj często ale moja rodzina ostrzegła mnie wczoraj, ze nie chcą już więcej polskiego mięsa – narzeka Sinead Culleton, klientka polskiego sklepu w Navan.
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.