Północnoirlandzkie ratownictwo potrzebuje natychmiastowego dofinansowania. I to całkiem niemałego, bo w kwocie sięgającej aż 30 mln funtów. Dodatkowo pilnie trzeba zatrudnić kilkuset nowych ratowników. Dyrektor Northern Ireland Ambulance Service (NIAS) nie owija w bawełnę – tylko w taki sposób tutejsze pogotowie może zostać uratowane.
Ratownictwo w Irlandii Północnej od wielu lat ma problemy z należytym funkcjonowaniem. Jak przypomina „News Letter”, już w czasach przed pandemią koronawirusa ratownicy mieli problemy z obsługiwaniem pilnych wezwań.
Statystyki udostępnione przez północnoirlandzki portal mówiły same za siebie – między styczniem a listopadem 2018 roku tylko 36 proc. karetek wezwanych w pilnych sprawach przyjechało w mniej niż 8 minut. Właśnie tyle powinien wynosić czas przyjazdu karetki w tego typu przypadkach.
Jak zaznaczała Dolores Kerry, posłanka Socjaldemokratycznej Partii Pracy cytowana przez portal, winę za taki stan rzeczy ponoszą nie sami ratownicy, a wadliwie funkcjonujący system. Sytuacja ta ma wynikać z wieloletnich problemów związanych z rekrutowaniem i szkoleniem nowego personelu. W takich warunkach nawet najlepsze chęci okazują się niewystarczające.
Problemy te są jeszcze bardziej odczuwalne w dobie koronakryzysu. Podobnie jak reszta systemu opieki zdrowotnej, północnoirlandzkie ratownictwo znajduje się na skraju wytrzymałości. Michael Bloomfield, dyrektor NIAS cytowany przez „Irish News”, mówi wprost, że uratować je może jedynie solidne dofinansowanie.
Kreślona przez niego sytuacja jawi się jako naprawdę nieciekawa: – W ciągu ostatnich dziewięciu miesięcy nasz personel pracował pod ogromną presją. Spodziewamy się, że w ramach tegorocznej zimy czekają nas trzy lub cztery naprawdę ciężkie miesiące.
– Pracownicy są naprawdę zmęczeni, nie mogą pozwolić sobie oni na przerwy, które przysługiwałyby im w normalnych warunkach – kontynuuje Bloomfield. – Pracują w trudnych warunkach – w trakcie swoich 12-godzinnych zmian korzystają ze środków ochrony osobistej praktycznie cały czas. Jednocześnie dotyczą ich te same ograniczenia, co reszty naszego społeczeństwa.
Jakby tego było mało, jedna piąta personelu wypadła z obiegu w związku z zakażeniem się COVID-19. Wystarczyło, żeby wirusem zakaził się domownik bądź osoba, z którą w ostatnim czasie mieli kontakt. Nie powinno być więc zaskoczeniem, że w ramach tak przetrzebionego personelu wiele karetek dojeżdża ze znacznym opóźnieniem.
O tym, że sytuacja jest naprawdę niewesoła, świadczy fakt, że w trakcie przedświątecznego weekendu ratowników z NIAS musieli wesprzeć ich koledzy z Irlandii. Jak przypomina „Irish News”, północnoirlandzcy ratownicy musieli skorzystać z tego typu pomoc dwa razy w ciągu ubiegłego roku.
Receptą na uratowanie północnoirlandzkiego ratownictwa miałoby być dofinansowane w wysokości 30 mln funtów. Oprócz zmian natury organizacyjnej zastrzyk gotówki pozwoliłby na zatrudnienie 320 dodatkowych osób – właśnie tyle ratowników potrzeba, by pogotowie mogło być bardziej wydolne.
W chwili obecnej wysokość dofinansowania wynosi 12 mln funtów, czyli ponad dwa razy mniej, niż kwota wspomniana przez Michaela Bloomfielda. Nie chodzi bowiem jedynie o załatanie dziur na czas pandemii – północnoirlandzkie ratownictwo potrzebuje znaczących zmian, zwłaszcza w temacie zatrudniania i szkolenia kadr.
Przemysław Zgudka
Zdjęcie: Greg Clarke, CC BY 2.0 / Flickr.com
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.