Lato to dobry czas na zadbanie o formę. Ciepła pogoda zachęca do wyjścia na dwór i zrzucenia kilku zbędnych kilogramów. Irlandzcy posłowie postanowili jednak poćwiczyć dopiero po sezonie letnim. Od września w irlandzkim parlamencie zagości prywatny instruktor fitness. Oczywiście zapłacą za niego podatnicy. Jak donosi „Irish Independent”, trener został wypożyczony z jednego z luksusowych dublińskich klubów. Jego dwuletni kontrakt opiewa na niemałą kwotę 56 tys. euro. Pieniądze na pokrycie jego pensji zostaną wzięte z publicznych funduszy.
Siłownia irlandzkiego parlamentu jest całkiem bogato wyposażona. Znajdują się w niej najnowsze urządzenia treningowe, a także elegancko urządzone szatnie z prysznicami. Jak szacuje irlandzki portal, miesięcznie korzysta z niej ponad 400 użytkowników. Poza posłami i senatorami dostęp do niej również osoby pracujące w budynku. Utrzymanie wypasionej siłowni również spadło na barki podatników. Nowo zatrudniony trener będzie do dyspozycji wszystkich chętnych polityków.
Poza prowadzeniem zajęć grupowych będzie on również indywidualnie doradzał zainteresowanym ćwiczącym. Przeciwko finansowaniu siłowni z pieniędzy publicznych jest poseł Timmy Dooley z Fianna Fáil. – W obecnym klimacie ekonomicznym nieprzyzwoite jest, by podatnik finansował tego typu przedsięwzięcia – powiedział polityk.
– Rozumiem, że niektóre firmy oferują swoim pracownikom darmowe siłownie, ale tak nie powinno być w przypadku parlamentu.
Zdaniem posła siłownia powinna być utrzymywana ze składek członkowskich. Wątpliwe jednak, by parlamentarzyści chcieli przerzucić się na taką formę finansowania. Dalej więc będziemy płacili za ich ćwiczenia. Przynajmniej będą rządzili nami dobrze wysportowani politycy…
PRZEMYSŁAW ZGUDKA
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.