Końcówka poprzedniego oraz pierwsza połowa bieżącego roku upłynęły w Irlandii pod znakiem protestów. Po motorniczych Luasa będą strajkowali kierowcy dublińskich autobusów. W kolejce mieli również ustawić się irlandzcy ratownicy. Ci jednak nie będą protestowali, bo udało im dogadać się z rządem. Rychło w czas – sytuacja irlandzkiego pogotowia ratunkowego jest bowiem gorzej niż kiepska.Jak przypomina „The Journal.ie”, National Ambulance Service szykowało się do strajku. Ratownicy i dyspozytorzy gotowi byli wyjść na ulice z dniana dzień i walczyć o polepszenie swojej sytuacji. Chodziło przede wszystkim o braki w kadrach, przez które irlandzkie ratownictwo funkcjonowało fatalnie.
W wyniku zawartego porozumienia HSE zatrudni ponad 460 nowych ratowników oraz 150 dyspozytorów. Wszystko to w ciągu najbliższych pięciu lat. – Możemy odetchnąć z ulgą – powiedział Paul Bell z Siptu, cytowany przez „The Journal.ie”. – Nasi członkowie dzielnie walczyli o to, by pogotowie mogło nadrobić braki w kadrach.
O tym, w jak kiepskim stanie jest służba zdrowia świadczą liczne problemy z prostym wezwaniem karetki. Jak podaje „Newstalk.com”, w ubiegłym roku naliczono ponad 1,1 tys. przypadków, w których trzeba było czekać ponad godzinę, by ambulans zjawił się u pacjenta. A według wytycznych nie powinno im to zająć więcej niż 20 minut od momentu zgłoszenia!
Najgorzej z wezwaniami radzą sobie hrabstwa Mayo, Galway i Cork. Do rzadkości nie należą niestety patologiczne sytuacje, kiedy słaniający się w bólu człowiek musi czekać ponad dwie godziny na przyjazd karetki. O pomyleniu adresów nie wspominając. Miejmy nadzieję, że porozumienie HSE zmieni tę tragiczną sytuację.
Przemysław Zgudka
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.