Nie spodobało mu się że został umieszczony w szpitalu, dlatego postanowił jak najszybciej się wypisać… z wciąż wbitym wenflonem. Próbując opuścić szpital w Cork Polak zaatakował dwójkę Bogu ducha winnych ludzi. Prawdopodobnie do jego zachowania przyczynił się fakt, że był pijany. Za zakłócanie porządku Lech S. otrzymał wyrok.
Problemy alkoholowe oddziałują nie tylko na dotknięte nimi osoby. Ich skutki odczuwać też mogą osoby postronne, zwłaszcza jeżeli po spożyciu napojów wyskokowych osoba uzależniona staje się agresywna. Wówczas może stwarzać ona poważne zagrożenie dla otoczenia.
Przekonały się o tym osoby, które miały nieszczęście stanąć na drodze Lecha S. Jakkolwiek nieznany jest powód, dla którego znalazł się on w Cork University Hospital, można przypuszczać, że trafił tam na ostry dyżur. Zwłaszcza, że znajdował się wówczas pod silnym wpływem alkoholu.
Jak podaje jednak „Irish Examiner”, mężczyźnie bardzo nie podobało się to, że wylądował w szpitalnym łóżku z podłączoną kroplówką. Dlatego też postanowił opuścić szpital w trybie natychmiastowym. Nie zamierzał bawić się w formalności – wyszedł z budynku tak, jak został umieszczony w łóżku – z wenflonem wbitym w rękę.
Być może sprawa byłaby mniej problematyczna, gdyby nie to, że 35-latek był agresywny dla napotkanych osób. Zgodnie z relacją irlandzkiego portalu, zaatakował on mężczyznę przed szpitalem. Doprowadził także do szarpaniny z kobieta, którą siłą próbował wyciągnąć z samochodu.
Agresywnego Polaka powstrzymała ochrona szpitala, która po jego obezwładnieniu wezwała policję.
Jak ustalono, mężczyzna nie miał wcześniejszych zatargów z prawem. Jego przeszłość była za to pełna problemów związanych ze spożywaniem alkoholu. Jego walki z nałogiem nie ułatwiał fakt, że musiał także regularnie przesyłać pieniądze swojej partnerce i dziecku mieszkającym w Polsce.
Biorąc pod uwagę wspomniane okoliczności, sędzia wymierzył mężczyźnie karę dwóch miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu. Lech S. będzie musiał zapłacić także grzywnę w wysokości 350 euro. Należy mieć nadzieję, że wyjdzie on na prostą. Zwłaszcza w kontekście tego, że musi pomagać swoim najbliższym.
Przemysław Zgudka
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.