Pandemia koronawirusa upływa pod znakiem problemów z alkoholem. Choć wirus nie musi mieć w nich bezpośredniego udziału, regularne zamykanie Irlandii popchnęło nas do częstszego spożywania napojów wyskokowych. Nie pozostało to bez wpływu na nasz stan zdrowia, co wyraźnie pokazują najnowsze statystyki opublikowane przez dubliński Beaumont Hospital.
Konieczność długiego pozostawania w domach oraz niepewność związana z rozwojem obecnej sytuacji nie pozostały bez wpływu na nasze zdrowie psychiczne. Chcąc znaleźć nieco ukojenia, wielu z nas zaczęło częściej sięgać po używki. Zwłaszcza, że sporą część aktywności musieliśmy zarzucić – trzeba było znaleźć jakiś sposób na zabicie wolnego czasu.
Częstsze picie w domowych pieleszach stało się więc o wiele bardziej powszechne. Jakkolwiek w sporadycznym odstresowaniu się przy procentach nie jest szczególnie niezdrowe, problem pojawia się, gdy regularnie spożywamy alkohol w dużych ilościach.
Nie pozostało to bez wpływu na stan naszego zdrowia, co wyraźnie pokazują dane spływające z Beaumont Hospital, przytoczone przez „Irish Times”. Wśród pacjentów przyjmowanych na oddział gastroenterologiczny w ciągu ostatnich 18 miesięcy odnotowano aż 30-procentowy wzrost chorób wątroby.
Spośród 576 pacjentów, którzy z tego powodu znaleźli się w szpitalu, 13,5 proc. z nich musiało trafić na oddział intensywnej terapii. Przypadki te dotyczyły zarówno przewlekłych chorób wątroby, jak i ostrych zatruć alkoholem.
Jak twierdzi prof. John Ryan cytowany przez irlandzki portal, duży udział w tym zjawisku ma wzrost konsumpcji wina. Nie mogąc odwiedzać pubów wielu z nas każdego dnia zaczęło raczyć się lampką wina – w wielu przypadkach kieliszki szybko zostały zastąpione butelkami.
Przemysław Zgudka
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.