Ostre dyżury są mniej zatłoczone, ale na pomoc trzeba czekać dłużej. Tak w wielkim skrócie można opisać sytuację panującą na północnoirlandzkich oddziałach ratunkowych w drugiej połowie ubiegłego roku. Aż ponad 4 tys. osób miało nieprzyjemność czekać na pomoc dłużej niż 12 godzin.
Szpitalne oddziały ratunkowe znane są jako miejsca, w których na pomoc przychodzi czekać naprawdę długo. Choć w Irlandii Północnej istnieją wytyczne odnośnie tego, ile powinien wynosić czas oczekiwania, w praktyce rzadko kiedy udaje się je spełnić.
W tej dziedzinie kiepska sytuacja panowała już w czasach przed pandemią. Tyczy się to także przypadków, w ramach których pacjent musiał dojechać do szpitala karetką. Nie brakowało sytuacji, w których na przyjazd pogotowia w pilnych sprawach trzeba było czekać naprawdę długo, nierzadko igrając ze śmiercią. Osoba, która jednak się doczekała i dojechała, miała szansę bycia obsłużoną priorytetowo.
Znacznie gorzej mieli ci, którzy przyszli o własnych siłach. Czasy oczekiwania w poczekalniach północnoirlandzkich ostrych dyżurów są legendarnie długie. Nie można oczekiwać, by w czasie przeciążenia służby zdrowia z powodu pandemii koronawirusa sytuacja się poprawiła.
Wręcz przeciwnie – osoby cierpliwie czekające na swoją kolej na ostrym dyżurze muszą uzbroić się w jeszcze większą cierpliwość. Dobitnie pokazują to dane z września ubiegłego roku przytoczone przez „Belfast Telegraph”.
Część statystyk nie wygląda źle – we wrześniu ubiegłego roku na północnoirlandzkich ostrych dyżurach było o ponad 12,7 tys. mniej pacjentów niż w poprzednim roku. Wydawałoby się więc, że przy tak odczuwalnym zmniejszeniu obłożenia szybciej doczekają się oni pomocy.
Niestety, po raz kolejny rzeczywistość zweryfikowała oczekiwania. Aż 4,2 tys. pacjentów, którzy odwiedzili oddziały ratunkowe we wrześniu 2020 roku, na pomoc musiało czekać ponad 12 godzin. Względem września 2019 roku liczba tego typu „szczęściarzy” wzrosła aż o ponad jedną piątą.
Nawet sami lekarze przyznają, że sytuacja jest nieciekawa. – To po prostu szokujące. Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś takiego – stwierdził dr Paul Kerr, wicedyrektor Royal College of Emergency Medicine in Northern Ireland cytowany przez „News Letter”. Jak zaznacza, choć szpitale robią co mogą, by pacjenci jak najszybciej trafili pod opiekę lekarzy, wiele szpitali musi przyjmować nadprogramową liczbę chorych, co zdecydowanie nie pomaga lekarzom.
Przemysław Zgudka
Zdjęcie: Freepik
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.