Wydawałoby się, że praca urzędnika opieki społecznej to bułka z masłem. Siedzi taki za biurkiem, przerzuca jakieś papiery i poza wkurzaniem petenta nic innego nie robi. Tymczasem, jak się okazuje, jego robota należy do jednej z najbardziej stresujących w całej Irlandii. Często bywa też… zwyczajnie niebezpieczna.
Do Intreo przychodzi wielu sfrustrowanych ludzi. Wściekli z powodu swojej sytuacji życiowej, nie mogąc otrzymać zasiłków nierzadko rozładowują swoją frustrację na urzędnikach. Ich zdaniem to często oni są winni temu, że nie dostali pieniędzy. Pół biedy, jeżeli kończy się na wyzywaniu od najgorszych. Czasami sprawy przybierają jednak bardziej groźny obrót.
„The Journal.ie” przytacza liczne przykłady niebezpiecznych sytuacji. W urzędzie w Waterford pracownik prawie dostał w głowę rzuconym przez wściekłego klienta telefonem. Z kolei w Clonmel jakiś furiat rzucił w innego urzędnika z krzesłem. Po czym zagroził, że wróci z siekierą.
Najgorzej dostało się urzędniczce w Intreo w Newcastle West. Rozwścieczony mężczyzna przeszedł przez ladę i z całej siły uderzył ją w głowę. Kobieta musiała udać się na przymusowy dwutygodniowy urlop.
Jak przypomina Des Fagan z Civil Public and Service Union, zanim biura Department of Social Protection zostały przekształcone w Intreo, urzędnicy znajdowali się za szklanymi szybami. Od 2012 roku zostały one usunięte na rzecz bardziej bezpośredniego kontaktu z klientem. Tym samym zmniejszyło się bezpieczeństwo pracowników.
– Nawet ci pracownicy, którzy nie są zamieszani w konflikt są przerażeni – powiedział Fagan. Jak dodał, rozumie, że niektórzy ludzie mogą być wściekli z powodu swojej sytuacji życiowej. Nic jednak nie usprawiedliwia tak brutalnych napaści. Zwłaszcza, że szeregowy urzędnik zazwyczaj niczemu nie jest winny.
Przemysław Zgudka
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.