Nad irlandzką służbę zdrowia nadciągają czarne chmury. Pandemia koronawirusa spowodowała zastój na wielu frontach walki o zdrowie i życie. Zieloną Wyspę może czekać potężny wysyp nowotworów, zaś sezonowa fala przeziębień i grypy w tym roku może okazać się wyjątkowo zabójcza.
Irlandzkie lecznictwo funkcjonuje kiepsko od niepamiętnych czasów. Dość powiedzieć, że aby załatwić sprawy dotyczące umówienia najbardziej podstawowych wizyty, trzeba naczekać się naprawdę długo. Sprawy związane z podjęciem regularnego leczenia nierzadko wspinają się na wyższy poziom abstrakcji.
W dodatku musimy za to wszystko płacić, chyba że mamy Medical Card albo chociażby GP Card – w ramach tej drugiej mamy przynajmniej darmowe wizyty u lekarza pierwszego kontaktu. Jakkolwiek każdego roku słyszymy, że politycy spróbują naprawić ten niedziałający system, rezultaty są praktycznie niewidoczne – nie da się w kilka lat odkręcić czegoś, co było zaniedbywane przez lata.
Jakby tego było mało, pojawiła się jeszcze pandemia koronawirusa. Paraliżując pracę praktycznie większości szpitali i przychodni. Jako że priorytetem stało się powstrzymywanie rozprzestrzeniania się wirusa, musiano zawiesić świadczenie części usług.
Pół biedy, jeżeli dotyczyło to przypadków nie mających charakteru pilnych. Niestety, nie brakowało sytuacji, w których na szali trzeba było stawiać czyjeś zdrowie lub życie. Tyczy się to także chorób nowotworowych.
Zgodnie z danymi przytoczonymi przez „The Journal.ie”, między marcem a majem wystawiono przeszło 9 tys. skierowań w związku z diagnozowaniem bądź leczeniem raka piersi, prostaty, płuc i skóry. Jako że w tym samym okresie w ubiegłym roku tego typu skierowań było 12 tys., ich liczba zmalała aż o jedną czwartą. Najgorzej sprawa ma się z rakiem skóry – w przypadku tego typu nowotworu liczba skierowań spadła aż o 44 procent.
Sytuacja ta oznacza w praktyce, że czekają nas zaległości w leczeniu bądź diagnozowaniu nowotworów. Niewykluczony jest wysyp poważnych przypadków, w ramach których wcześniejsze wykrycie choroby i podjęcie leczenia dawałoby większą szansę pacjentom.
Problemy pacjentów i lekarzy tyczą się jednak nie tylko najbardziej gardłowych spraw. Nie zapomnijmy, że każdego roku służba zdrowia mierzyć się z sezonem grypowym – każdej jesieni i zimy mamy regularny wysyp przypadków grypy i przeziębień. Część z nich kończy się poważnymi powikłaniami. Leczenie części z nich może wymagać regularnej wizyty w szpitalu.
Jak przypomina „The Journal.ie”, każdego roku na grypę umiera w Irlandii kilkaset osób. Już sama w sobie stanowi ona więc niemałe obciążenie. Jeśli dodać do tego ewentualność pojawienia się drugiej fali zakażeń w sezonie jesienno-zimowym, irlandzką służbę zdrowia może czekać naprawdę nieciekawa sytuacja. Zwłaszcza, że objawy koronawirusa i zwyczajnej grypy nierzadko bywają podobne. Należy mieć nadzieję, że katastrofalne scenariusze pozostaną jedynie w sferze niespełnionych prognoz.
Przemysław Zgudka
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.