Ubiegły rok upłynął w Irlandii pod znakiem… mniejszej konsumpcji napojów wyskokowych. Choć spadek ten jest niewielki, jest on z pewnością krokiem w dobrym kierunku, acz niewielkim. Zwłaszcza, że w największym stopniu dotyczy on narodowego napoju Irlandczyków, jakim jest piwo.
Oddzielenie picia i celebrowania od bycia Irlandczykiem zdaje się czymś niemożliwym. Właśnie te dwie rzeczy najbardziej kojarzą się z irlandzkością. Mieszkańcy Zielonej Wyspy nie od dziś znani są od szukania częstych okazji do świętowania, oczywiście obowiązkowo zakrapianego alkoholem.
Niestety, pociąg do procentów często prowadzi do problemów alkoholowych, z uzależnieniem włącznie. Dlatego też ilość spożywanych trunków powinna być bardziej powodem do niepokoju niż do dumy. Duża konsumpcja alkoholu w końcu wpływa na nasze zdrowie, nawet, jeżeli nie jesteśmy od niego uzależnieni.
Ze statystycznego punktu widzenia ubiegły rok przyniósł minimalną poprawę. Zgodnie z danymi udostępnionymi przez Revenue, w 2019 roku spożycie alkoholu w Irlandii zmalało o nieco ponad 2 procent, kolejny rok z rzędu. Szału więc w tej kwestii nie ma. Oznacza to tym samym, że statystyczny mieszkaniec Zielonej Wyspy spożył wówczas nieco ponad 10,7 litra alkoholu na głowę.
Irlandzka skarbówka sprawdziła też, które trunki zyskują bądź tracą na popularności. Jak się okazuje, choć piwo wciąż zajmuje dominującą pozycję wśród irlandzkich miłośników alkoholu, jego pozycja powoli słabnie. Podobnie sprawa ma się z cydrem.
W niewielkim stopniu rośnie popularność wina – w ubiegłym roku jego konsumpcja podskoczyła o 1,4 procenta. W tym samym czasie wódkę z kolei spożywano o 0,66 proc. częściej. Choć są to raczej niezbyt znaczące zmiany, wyraźnie pokazują, że piwo nie jest jedynym trunkiem, który lubią spożywać mieszkańcy Szmaragdowej Wyspy.
Przemysław Zgudka
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.