Zdjęcie: Toshiyuki IMAI, CC BY-SA 2.0 / Flickr.com
Polak zatrudniony na stanowisku zastępcy kierownika okradał swój sklep ze… zdrapek. Powodem niecodziennej kradzieży była zazdrość o to, że jego koledzy otrzymali podwyżki, a on nie. Rafał W. właśnie usłyszał wyrok w sprawie niecodziennej kradzieży.
Impulsywne zachowania potrafią wpędzić ludzi w kłopoty. Coś, co zaczyna się jako jednorazowy wybryk, bardzo łatwo może przerodzić się w całą serię przewinień. Pakując dokonującego je delikwenta w niepotrzebne kłopoty.
Tak było w przypadku Rafała W. z Clonee, opisanym przez „Irish Independent”. Polak z pewnością nie był w złej sytuacji życiowej – pracował jako zastępca kierownika w jednym z lokalnych sklepów. Choć nie zarabiał kokosów, bez większych problemów mógł łączyć koniec z końcem.
Jak to jednak w życiu bywa, nawet jeśli jesteśmy z niego zadowoleni, często musimy szukać powodów do niezadowolenia. Takim z pewnością był fakt, że Polak nie otrzymał od dłuższego czasu podwyżki. Mimo że poruszał ten temat w rozmowach ze swoim szefem, ten nie był skory do spełnienia jego prośby.
Czarę goryczy przelał wspólny grill ze znajomymi, w trakcie którego chwalili się swoimi podwyżkami. Wtedy mężczyzna nie miał wątpliwości, że jest niesprawiedliwie traktowany i podwyższenie pensji po prostu mu się należy. Postanowił sięgnąć po dodatkowe pieniądze w niecodzienny i niezbyt uczciwy sposób.
37-latek zaczął podkradać karty zdrapki sprzedawane w sklepie, w którym pracował. Jako że był zastępcą kierownika, miał do nich bardzo łatwy dostęp. Jego plan był prosty – z każdej wygranej ze zdrapki odbierał nagrody pieniężne.
Gdyby poprzestał na jednorazowej kradzieży, być może sprawa nie ujrzałaby światła dziennego. Odbierając kolejne wygrane był jednak coraz bardziej nienasycony, kradnąc jeszcze więcej zdrapek. „Dobra passa” skończyła się, gdy szefostwo zorientowało się w odczuwalnych brakach w liczbie sprzedawanych zdrapek.
Wiedząc, że jego machlojki za chwilę wyjdą na jaw, Rafał W. przyznał się do wszystkiego swojemu szefowi. Ten zgłosił sprawę na policję, a Polak udał się na dobrowolne zwolnienie. Sam także zgłosił się na posterunek Gardy, by opowiedzieć funkcjonariuszom o swoich kradzieżach.
W trakcie śledztwa okazało się, że mężczyzna ukradł zdrapki o łącznej wartości 10,5 tys. euro. Gdy tylko wpadł, praktycznie od razu zaczął oddawać równowartość zrabowanych zdrapek. Przyznanie się do winy było w jego przypadku oczywistością.
Taka taktyka mu się opłaciła – mimo że wartość skradzionych przez niego przedmiotów była znacząca, 37-latek otrzymał karę 18 miesięcy w zawieszeniu. W otrzymaniu tak łagodnego wyroku z pewnością pomógł fakt, że wcześniej nie miał on żadnych zatargów z prawem.
Przemysław Zgudka
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.