Irlandzkie dzieci nie są małymi mistrzami zdrowego odżywiania. Aż jedna czwarta spożywanych przez nich posiłków to puste kalorie w słodkiej bądź słonej postaci. Choć mamy starać się o lepszą dietę dla naszych milusińskich, w tej walce nie odnosimy spektakularnych sukcesów.
Nie od dziś wiadomo, że otyłość wisi nad irlandzkimi dziećmi niczym współczesny miecz Damoklesa. Praktycznie każde z nich może wejść w dorosłość z nadprogramowymi kilogramami z winy rodziców. Wiadomo bowiem, że to przede wszystkim na nich ciąży odpowiedzialność właściwego dbania o dietę swoich pociech.
Jeszcze w ubiegłym roku WHO stwierdziło, że mali mieszkańcy Zielonej Wyspy odżywiają się całkiem zdrowo. Irlandia ma jeden z najniższych współczynników dziecięcej otyłości. Jak szacują eksperci, problem ten dotyczy 10 proc. chłopców i 5 proc. dziewczynek. Na tle reszty europejskich rówieśników wypadamy więc nieźle.
Nie oznacza to jednak, że nadwaga bądź otyłość wcale nie są zagrożeniem dla najmłodszych mieszkańców Irlandii. Nie należy ich jednak zbytnio ich winić za ciągoty do słodkiego i słonego jedzenia – każde dziecko je lubi. Gorzej jednak, jeśli składają się one na sporą część ich diety.
A tak właśnie jest w przypadku irlandzkich najmłodszych. Jak donosi Safefood, aż 25 proc. dziecięcego menu stanowi różnej maści śmieciowe jedzenie. Chodzi tutaj przede wszystkim o słodkie i słone przekąski, różnej maści fast foody oraz napoje gazowane. Dzieci lubią wcinać je zwłaszcza popołudniami i wieczorami.
Eksperci zajmujący się żywieniem zachęcają rodziców, by walczyli z niezdrowymi nawykami swoich pociech. Można to zrobić choćby przez zamianę niezdrowych przekąsek na zdrowe alternatywy w postaci np. owoców i orzechów. Jednak przekonanie do nich dziecka nierzadko wiąże się z tytanicznym wysiłkiem.
Przemysław Zgudka
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.