– Gdyby znaleziono zwłoki dwóch osób pisaliby o tym wszyscy. Tu jest prawie 800 szkieletów i nikogo to nie interesuje – mówi Catherine Corless, historyk z miasta Tuam. Nie może ona uzbierać nawet 5000 euro na tablicę upamiętniającą masowy grób setek dzieci.
Odkrycia dokonano przypadkowo. Dwóch chłopców wyszło pobawić się na polu. Znaleźli nieużywany zbiornik na wodę, a w nim dziurę. Oczywiście postanowili sprawdzić co jest w środku. Gdy zobaczyli, uciekli w przerażeniu. Zbiornik wypełniony był w całości kościami dzieci. Okoliczni mieszkańcy podejrzewali, że coś jest na rzeczy od lat. W pobliżu znajdował się dom dla panien z dziećmi prowadzony w latach 1920 – 1960 przez zakon Bon Secours. W tamtych czasach w Irlandii pełno było podobnych miejsc. Prowadził je kościół katolicki, a trafiali tam ludzie którzy złamali surowe obyczaje. Czasem można było trafić nawet za niezapłacenie biletu w autobusie, w Tuam przetrzymywano kobiety, które popełniły ciężkie przestępstwo – zaszły w ciążę, a nie miały męża… A jako, że śmiertelność wśród dzieci była w tamtym czasie duża, to trzeba było znaleźć miejsce pochówku. Dzieci były przeważnie grzebane bez trumien w nieużywanym betonowym zbiorniku na wodę, na gruntach zakonu. Miejsce pochówku nie było w żaden sposób oznaczone. Podejrzewa się, że w grobie spoczywają szczątki co najmniej 796 dzieci.
Sprawą zajęła się więc lokalna historyk, Catherine Corless. Próbuje stworzyć pełny spis osób, które przetrzymywane były w domu oraz listę dzieci, które tu umarły. Na razie ma informacje o 796 zgonach. Według jej listy najstarsze dziecko, które zmarło w placówce, miało 9 lat, najmłodsze zaś tylko 2 dni. Na liście przyczyn śmierci maluchów chowanych w masowym grobie znajdują się niedożywienie, odra, padaczka, gruźlica, zapalenie żołądka i jelit oraz zapalenie płuc. Do tej pory grób jest nieoznaczony, a sprawą nie chce nikt się zająć. Irlandczycy dopiero niedawno zaczęli rozliczać się ze swoją przeszłością i niechlubną rolą jaką odegrał w niej kościół katolicki. Osoby przymusowo przetrzymywane w podobnych ośrodkach zaczynają otrzymać odszkodowania. Za cierpienia, których doznali przepraszał już nawet premier Enda Kenny. Na razie temat masowego grobu w Tuam nie jest zbyt popularny.
– Gdyby znaleziono zwłoki 2 dzieci pisałyby o tym wszystkie gazety. O 800 nie chce pisać nikt. Nie rozumiem tego – dziwi się Catherine Corless. Na razie chciałaby choćby uszanować zwłoki i uczcić ich pamięć niewielką tablicą nagrobną. Ma jednak problem, żeby uzbierać 5000 euro. Na razie 2000 przekazała rada miasta Tuam. Sprawą zajęła się już policja i prowadzi dochodzenie w sprawie zaginionych aktów zgonu. Możemy się spodziewać, że niedługo szczątki dzieci zostaną ekshumowane, a potem już pogrzebane z należnym szacunkiem. Może wtedy dowiemy się ile naprawdę znajduje się tam zwłok? Na razie wiadomo, że zbiornik wypełnia ogromna góra kości…
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.