Czy przez koronawirusa czeka nas fala rozwodów? Jakkolwiek na oficjalne statystyki przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać, już teraz prawniczka z Cork Sinead McNamara, twierdzi, że mieszkańcy Irlandii zaczęli wnosić pozwy rozwodowe na potęgę. Jak podkreśla, w ubiegłym roku miała ona z nimi naprawdę sporo pracy.
Jednym z następstw pandemii koronawirusa było przymuszenie nas do pozostawania domach. Wyjście na dwór wiązało się jedynie z załatwieniem najpilniejszych potrzeb bytowych bądź pójściem do pracy. Czas, który do tej pory spędzaliśmy poza domostwem, przyszło nam spędzić w jego progach.
Sam fakt tak długiego przebywania w ciasnej, zamkniętej przestrzeni to tylko jedna strona medalu. Drugą, nie mniej istotną, jest dzielenie jej z innymi domownikami. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że pandemia poddała nasze relacje z najbliższymi poważnemu sprawdzianowi.
Szczególnie wrażliwą sferą są tutaj relacje partnerów. Posiadanie swojej własnej przestrzeni jest bardzo ważne dla psychicznego komfortu – masowe zamknięcie nas w domach znacznie ją zawęziło. O ile wielu z nas daje sobie w tej sytuacji radę, w przypadku niektórych par tak długie przebywanie razem staje się nieznośną koniecznością.
Nie powinno być zaskoczeniem, że nie każdej parze uda się przejść pomyślnie taki test. W przypadku małżeństw skutkiem „oblanego egzaminu” często będzie rozwód. Wiele wskazuje na to, że w czasach pandemii koronawirusa czeka nas masowe przecinanie małżeńskich więzów.
Tyczy się to także Irlandii. Temat ewentualnego nadejścia fali rozwodów postanowiła skomentować Sinead McNamara, prawniczka z Cork na co dzień zajmująca się tego typu sprawami. Jak przyznaje na łamach „Irish Times”, w ubiegłym roku ma odczuwalnie więcej pracy nad wnioskami rozwodowymi.
Zgodnie ze wstępnymi szacunkami McNamary, liczba spraw, którymi musi się zajmować, wzrosła o prawie jedną trzecią. Jej zdaniem pod kątem rozwodów pandemia jest swojego rodzaju „przedłużeniem” okresu poświątecznego – największy wysyp „nadprogramowych” spraw rozwodowych ma miejsce zazwyczaj po świętach Bożego Narodzenia.
Lockdown okazał się szczególnie dotkliwy dla par z dziećmi w okresie nauki zdalnej. Nic dziwnego – do problemów we wzajemnych relacjach dochodzi niemalże nieustanne zajmowanie się latoroślą. – Niektórzy z nas żyli w tym czasie jak pies z kotem – podsumowała prawniczka cytowana przez portal.
Przemysław Zgudka
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.