To, że od przyszłego roku będziemy płacili podatek od nieruchomości, to rzecz pewna. Tyle, że nawet ministrowie rządu uważają, że sposób jego naliczania dyskryminuje mieszkańców stolicy.
Podatek katastralny to takie opodatkowanie nieruchomości, w którym wysokość podatku jest uzależniona od wartości nieruchomości. Już w przyszłym roku będą musieli go płacić wszyscy posiadacze mieszkań i domów, ale wciąż nie wiadomo jak będzie on naliczany. Na razie rząd zakłada, że przyniesie on zyski w wysokości 500 milionów euro rocznie. Tylko, że podatek spotkał się z krytyką nawet wśród ministrów. Minister Lucinda Creighton stwierdziła, że podatek tak naliczany będzie „tępym narzędziem”, które uderzy w mieszkańców dużych miast. Minister Transportu Leo Varadkar dodaje, że nie może być on instrumentem, który dyskryminuje mieszkańców Dublina. A wiadomo, że ceny nieruchomości w miastach, zwłaszcza w Dublinie są znacznie większe niż w reszcie kraju. I może dojść do sytuacji, w której posiadacz kawalerki w stolicy będzie płacił znacznie więcej niż właściciel dużego domu na wsi… Posłanka Fine Gael, Mary Mitchell O’Connor przekonuje, że podatek ten podzieli mieszkańców miast i wsi. A niepokoje społeczne w obecnej sytuacji nikomu nie są potrzebne. Tymczasem Minister Finansów, Michael Noonan potwierdził już, że podatek będzie obowiązywał od połowy 2013 r. Plany skonsultował już z Komisją Europejską i Międzynarodowym Funduszem Walutowym, które nadzorują program uzdrowienia finansów publicznych w Irlandii.
Według tych planów, w marcu 2013 rząd rozpocznie społeczną akcję informacyjną, a już 1 lipca roześle gospodarstwom domowym formularze, by same oceniły rynkową wartość nieruchomości. W internecie będzie można znaleźć pomocne do tego informacje. Osoby zaniżające wartość domu lub mieszkania muszą liczyć się z wysoką grzywną. Urzędnicy będą porównywali ceny zaproponowane przez właścicieli z innymi w tej samej okolicy, a w niektórych przypadkach będą sami oglądali niektóre mieszkania. Podatek będzie można zapłacić jednorazowo, na raty, będzie mógł być potrącony z pensji, bądź ściągnięty z kart kredytowej lub debetowej. Na razie nie wiadomo jeszcze ile będziemy płacili. Prasa powołuje się na źródła w rządzie, które twierdzą, że stawka podatku wyniesie 0,5 proc. rynkowej wartości nieruchomości. A to oznaczałoby, że średnio będziemy mieli do zapłacenia około 300 euro. Tylko na razie to wszystko tylko przypuszczenia, bo nawet członkowie rządu nie są pewni, jak to wszystko ma wyglądać…
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.