W ciągu dwunastu godzin obrabował sześć miejsc. Kolejny irlandzki włamywacz postanowił wziąć udział w przestępczym maratonie jako samodzielny „biegacz”. Podczas półdniowej eskapady nie udało mu się jednak zgarnąć zbyt dużo. Co więcej, został szybko aresztowany.
Lepiej stawiać na jakość niż na ilość. Tą często sprawdzającą się zasadą z pewnością nie kierował się włamywacz z Killarney. Mężczyzna postanowił urządzić sobie bandyckie tournée, włamując się do jak największej liczby miejsc, które udało mu się odwiedzić.
Jak podaje „The Journal.ie”, w ciągu dwunastu godzin udało mu się zaliczyć sześć włamań. Portal wyliczył poszczególne przystanki na trasie przestępcy. Najpierw włamał się do mieszkania z którego podwędził niewielką ilość gotówki. Następnie w jednej z pobliskich restauracji skradł 150 euro.
Kolejny włam był nieudany – mężczyzna próbował włamać się do salonu fryzjerskiego, ale tylko uszkodził drzwi. Czwartym przystankiem była klinika ortodontyczna, z której jednak nic nie ukradł. Podobnie było w przypadku salonu fryzjerskiego, z którego wyszedł z pustymi rękami. Ostatnim punktem był sklep spożywczy. Stamtąd rabuś skradł dwie puszki z datkami.
Bandycki rajd, jakkolwiek o niebanalnym rozmachu, nie okazał się zbyt owocny. Dwunastogodzinny maraton zaowocował łupem w wysokości 200 euro. W dodatku mężczyzna zdążył zwrócić na siebie uwagę stróży prawa – w swojej robocie nie był on zbyt dyskretny. W ujęciu włamywacza-maratończyka z całą pewnością pomogły liczne zapisy z kamer monitoringu, znajdujących się przy większości miejsc, do których miał okazję się włamać.
Przemysław Zgudka
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.