Małgorzata S. pracowała w Irlandii Północnej jako lekarka. W trakcie pełnienia tego zawodu dopuściła się jednak kilku rażących uchybień, przez co szybko pożegnała się z pracą. Chciała dowieść, że została nieuczciwie zwolniona. W sądzie jednak nie wygrała. Teraz będzie musiała pokryć koszty całego procesu.
Jak informuje portal „News Letter”, kobieta pracowała wcześniej na terenie Republiki Irlandii – była na zastępstwie w Letterkenny. W Irlandii Północnej podjęła pracę jako lekarz pierwszego kontaktu. Pacjentami miała zajmować się zarówno podczas, jak i po godzinach pracy.
Polka jednak, delikatnie mówiąc, niezbyt dobrze wywiązywała się ze swoich obowiązków. Jej praca była na tyle niezadowalająca, że w styczniu 2012 roku, po serii zarzutów dyscyplinarnych i dochodzeń, została wyrzucona z pracy.
Portal wyliczył rażące zaniedbania, jakich dopuściła się kobieta. Wśród nich znalazło się używanie Tramadolu w godzinach pracy. Ten silny lek przeciwbólowy ma długą listę skutków ubocznych. Wśród nich znajdują się m.in. ograniczenie sprawności psychofizycznej, drgawki, zawroty głowy czy wymioty. Kobieta tłumaczyła później, że zażywała go w związku z silnymi bólami głowy.
Lekarka nie dopilnowała również procedur związanych z wystawianiem aktu zgonu. Spowodowało to ogromne zamieszanie, w ramach którego rozważano nawet ekshumację zwłok zmarłego. Innym razem kobieta rozmawiała z matką pacjenta bez jego zgody. W ten sposób naruszyła tajemnicę lekarską.
Małgorzacie S. postawiono również o wiele poważniejsze zarzuty. Jednej z pacjentek podała niewłaściwą dawkę leku. Biorąc pod uwagę jej podeszły wiek, pomyłka mogła skończyć się dla hospitalizowanej śmiercią.
W zarzutach postawionych kobiecie trafił się niestety zgon jednej z jej pacjentów. W trakcie jednej nocy lekarka była aż trzykrotnie wzywana do śmiertelnie chorej pacjentki. Za każdym razem odmawiała. Rodzina wzywała ją prosząc o podanie leku przeciwbólowego. Chora kobieta zmarła w męczarniach następnego dnia.
Kiepska lekarka została więc wyrzucona z pracy za ogromne zaniedbania. Po wyrzuceniu z pracy od razu pozwała swojego pracodawcę, którym był Southern Health and Social Care Trust. W pozwie kobieta twierdziła, że została zwolniona z powodu dyskryminacji na tle rasowym i płciowym.
Twierdziła również, że padła ofiarą „spisku”, który miał na celu zrujnowanie jej kariery. Ten zarzut sąd szybko odrzucił jako bezzasadny. Polka przegrała w sądzie pierwszej instancji. Nie znalazł on jakichkolwiek dowodów na to, by była ona traktowana gorzej od innych lekarzy ze względu na swoje pochodzenie i płeć.
Kobieta nie dawała jednak za wygraną. Odwoływała się od wyroku, prosząc o ponowne zbadanie jej sprawy. W ten sposób napytała sobie dodatkowej biedy. Sędzia zajmujący się jej apelacją od razu stwierdził, że jej zarzuty są nieuzasadnione i że nie ma ona najmniejszych szans na wygraną.
Sąd wydający wyrok wyraził ubolewanie, że była lekarka „zmarnowała tyle czasu i wysiłku, obwiniając innych o swoje niepowodzenia”. Urażona duma to jednak nie wszystko. Małgorzata S. jako przegrana będzie musiała pokryć koszty całego procesu.
Wnosząc niepotrzebną apelację tylko powiększyła wysokość sumy, którą będzie musiała zapłacić. Łatwiej szukać winnych w kosmosie, niż we własnej zagrodzie. Czasami jednak przychodzi za to słono zapłacić…
Przemysław Zgudka
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.