Przyłapał najemców na uprawianiu marihuany w domu, który im wynajmował. Od razu wyrzucił ich na bruk, po czym… sam zaczął uprawiać w nim konopie indyjskie. Biznes jednak nie wypalił – John S. z Cork otrzymał wyrok za ich hodowanie.
W irlandzkiej prasie regularnie przewijają się historie dotyczące rozpracowywania domowych plantacji marihuany. Konfiskowanie sadzonek i suszu jest wręcz rutyną dla irlandzkiej policji. Nierzadko w tego typu działalność są zamieszani Polacy.
Na Zielonej Wyspie nawet za posiadanie niewielkiej ilości marihuany można popaść w kłopoty z prawem. Jakkolwiek dyskusja odnośnie depenalizacji tej używki trwa już od dłuższego czasu, nic nie wskazuje na to, by w tym temacie w najbliższym czasie przepisy zostały poluzowane.
Najwięcej ryzykują osoby zajmujące się uprawianiem sadzonek w ilościach hurtowych. Przekonał się o tym John S., landlord mieszkający w Cork. Kilka lat temu z pewnością sam nie przypuszczał, że stanie przed sądem za uprawę marihuany z zamiarem jej dystrybuowania. Jego historię opisały „Irish Times” i „Irish Examiner”.
Jak przypomina portal kilka lat temu podczas wizytowania domu, który wynajmował, odkrył że wynajmujący go lokatorzy uprawiają marihuanę. Profesjonalnie urządzona plantacja znajdowała się w kontenerze położonym na tyłach domu. W środku znajdowały się zarówno specjalne lampy, jak i system nawadniający uprawę.
Odkrycie oburzyło landlorda, że z miejsca wyeksmitował najemców zajmujących się nielegalnym biznesem. Spalił ponad 30 sadzonek, które znalazł. Co ciekawe, „niepoprawni” lokatorzy byli Polakami.
Po jakimś czasie jego dom odwiedził nieznajomy mężczyzna, który zaproponował mu kontynuowanie uprawy na własny rachunek. Mimo że 48-latek wcześniej ze wściekłością pozbył się znalezionych sadzonek, postanowił przyjąć propozycję tajemniczego gościa. Jak później tłumaczył, wówczas znajdował się w finansowych tarapatach. Jego dola miała wynosić 5 tys. euro – te pieniądze były mu bardzo potrzebne.
Jako że potrzebny sprzęt znajdował się już na miejscu, mężczyzna bardzo szybko zaczął kontynuować dzieło wyrzuconych wcześniej lokatorów. Odwiedzający go mężczyzna dotrzymał słowa – po przekazaniu pierwszej partii wyhodowanej marihuany do dystrybucji S. otrzymał wspomniane 5 tys. euro. W niedługim czasie do jego domu zapukała jednak Garda i landlord musiał pożegnać się z narkobiznesem.
W kontenerze policja znalazła ponad 20 sadzonek i 250 gram suszu – wartość skonfiskowanych narkotyków oszacowano 23,4 tys. euro. Jako że były to ilości hurtowe, mężczyzna został aresztowany. Nie próbował zgrywać chojraka – w trakcie śledztwa współpracował z Gardą.
Mimo wcześniejszej niekaralności w przypadku takiej skali stawianych zarzutów nie mogło obyć się bez wyroku skazującego. Biorąc pod uwagę chęć współpracy z policją sędzia wymierzył Johnowi S. 18 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu. Mężczyzna musiał oddać także pieniądze, które zarobił na uprawie marihuany – w końcu pochodziły one z przestępstwa.
Przemysław Zgudka
Zdjęcie: Freepik
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.