Brexit może przyczynić się do kryzysu zdrowotnego na północy Zielonej Wyspy. W związku z problemami wynikającymi z brytyjsko-unijnego rozwodu w północnoirlandzkich aptekach brakuje wielu leków. Są to medykamenty zarówno na niegroźne dolegliwości, jak i te wykorzystywane do leczenia najpoważniejszych chorób.
Od samego początku wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej budziło ogromne obawy. Szczególnie problematycznym regionem okazała się Irlandia Północna, ulokowana na rozstaju brytyjsko-unijnych dróg.
Już teraz wiadomo, że sprzedawcy działający między Irlandią Północną a resztą Zjednoczonego Królestwa mocno dostali po kieszeni w związku z długotrwałą niepewnością związaną z prawnym uregulowaniem kwestii handlowych. Swoje żniwo Brexit zbiera także w branży farmaceutycznej. W tym wypadku sprawa jest poważna – nie są to bowiem chwilowe przerwy w dostawach, a regularne braki magazynowe wśród medykamentów. W dodatku problem ten dotyka leki stosowane przy leczeniu poważnych chorób.
Jak podaje „Irish News”, wśród wycofywanych farmaceutyków znajdują się leki stosowane przy leczeniu raka, cukrzycy i epilepsji. Podobnie jak w przypadku reszty towarów i usług, do sytuacji tej doprowadziły wyższe koszty ponoszone przez wytwórców i dystrybutorów związane z brexitowym prawnym chaosem.
Sytuacja jest o tyle nieciekawa, że brytyjskie przepisy uderzają w konkretne leki. Problem jest na tyle poważny, że do 2023 roku ich dostępność w północnoirlandzkich aptekach może zmaleć aż o 90 procent. Jak wspomniano, wliczają się do nich także te stosowane na częste schorzenia.
Przedstawiciele British Generic Manufacturers Association cytowani przez północnoirlandzki portal twierdzą, że w ramach wspomnianych uregulowań leki powinny być objęte odrębnymi przepisami. W ten sposób można byłoby rozsupłać biurokratyczny węzeł, tym samym obniżając koszty dystrybucji.
Przemysław Zgudka
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.