Zdjęcie: William Murphy, CC BY 2.0 / Flickr.com
Polityczny kryzys w północnoirlandzkiej legislatywie trwa w najlepsze. Mimo że nowy, stary parlament został wybrany dokładnie rok temu, po dziś dzień nie może się dogadać. Rządzący Wielką Brytanią mają tego dosyć i chcą sięgnąć politykom do kieszeni.
Ulster dawno nie był w tak silnym politycznym impasie. Ubiegłoroczne wybory, trwające w atmosferze skandalu, tylko pogorszyły już i tak kiepską sytuację. Zamiast skłóconego parlamentu mamy skłócony parlament, który nie potrafi uformować rządu.
Powiedzieć, że wszyscy mają tego dość, to eufemizm. Co rusz słyszeliśmy, jak politycy z najwyższego szczebla straszyli północnoirlandzkich parlamentarzystów, by ci wzięli się do roboty. Na początku roku Arlene Foster grzmiała, że jak tak dalej pójdzie, to kompetencje ulsterskiego parlamentu przejmie ten brytyjski. Groźba przewodniczącej Demokratycznej Partii Unionistycznej jak na razie się nie spełniła.
Już po raz drugi politycy „z samej góry” uchwalili północnoirlandzki budżet zamiast parlamentarzystów z Ulsteru. W tym roku wynosi on 12 mld euro – donosi „News Letter”. Uchwaliła go Karen Bradley, minister ds. Irlandii Północnej. Ta sama polityk chce dobrać się ulsterskim posłom do kieszeni.
Jak twierdzi Bradley cytowana przez „The Journal.ie”, na poważnie rozważa ona obniżenie pensji deputowanych Stormontu. Byłaby to nie byle jaka obniżka – miałaby wynosić nawet 27,5 procenta! Oznacza to, że jeśli posłowie nie wzięliby się do roboty, ich pensja spadłaby o 15 tys. funtów rocznie.
Co ciekawe, twardą linię Bradley popierają niektórzy liderzy północnoirlandzkich partii politycznych, nawet ci zasiadający w ławach parlamentu. Steven Agnew czuje się „zawstydzony” z powodu pobierania pełnej pensji za pracę, której nie może w pełni wykonywać.
– Jesteśmy w takim punkcie, w którym pensje powinny zostać zredukowane. Tego po prostu nie da się obronić – powiedział lider Partii Zielonych cytowany przez „The Times”. – Politycy zagarnęli władzę i zaciekle jej strzegli. Musimy zwrócić się do ludzi i spytać się o ich zgodę.
Podobnego zdania jest Robin Swann, lider Ulsterskiej Partii Unionistycznej: – Obecnie nie mogę skutecznie ustanawiać prawa. Po prostu nie wykonuję części mojej pracy. Dlatego też nie powinienem otrzymywać za to części mojej pensji.
Swoje trzy grosze dołożył również Jim Allister, polityk stojący na czele Głosu Tradycyjnych Unionistów. Ten ostatni twierdzi, że nie ma szans, by obecny kryzys został zażegnany. –Jeśli nie możemy tego naprawić, najlepiej to zamknąć – mówi bez ogródek. Czyżby czekały nas kolejne przedterminowe wybory?
Przemysław Zgudka
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.