Fast food króluje w Irlandii. Hamburgery, hot dogi, frytki, pizza, „chińczyki”… Mieszkańcy Zielonej Wyspy pałaszują je na potęgę. W knajpach zostawiając grube miliardy. Właśnie w takich kwotach liczy się wartość rynku „szybkiego jedzenia” na Zielonej Wyspie.
Nie ma co się czarować – fast food nie zalicza się do kategorii zdrowej żywności. Kaloryczne, tłuste, zapychające – nie na darmo zapracowało na miano śmieciowego jedzenia. Mimo wątpliwych właściwości zdrowotnych pałaszowane jest jednak masowo na całym świecie.
Irlandia nie jest tutaj wyjątkiem. Uwielbiamy masowo wcinać niezdrową żywność. Ta może wystąpić zarówno pod postacią wspomnianych burgerów z frytkami, jak i ociekającej tłuszczem chińszczyzny. Szczególnie lubimy wcinać w restauracjach typu all-you-can-eat. Za kilka lub kilkanaście euro można wcinać do oporu.
Jak szacuje Bord Bia, irlandzki rynek fast foodów jest warty aż nieco ponad 2,7 mld euro. Tyle rokrocznie przeznaczamy na wcinanie niezdrowej żywności. Tym samym stanowi nieco ponad 1/3 rynku irlandzkiego sektora gastronomicznego. Mowa tutaj zarówno o sieciówkach, jak i szeregowych biznesach.
Zarówno w węższym, jak i szerszym ujęciu jedzenie poza domem ma się lepiej niż dobrze. Jak podaje „Irish Mirror”, obecnie irlandzka gastronomia przeżywa prawie 5-procentowy wzrost. W 2020 roku będzie warta już 9 miliardów. Fast food z pewnością w dużej mierze przyczyni się do tego sukcesu.
Przemysław Zgudka
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.