Czego się spodziewałem przyjeżdżając na Galę? Zaskoczenia.
Chciałem, żeby wszystko co ujrzę trafiło do mnie tak dogłębnie – prosto w serce. Oczekiwałem emocji, za którymi stały by smutek przegranych i euforia zwycięzców. Pragnąłem rozrywki na wysokim poziomie, adrenaliny, która towarzyszy każdemu wiernemu kibicowi – a było komu kibicować – przecież na liście walczących pojawiły się nazwiska polskie:
David Garbanowski – zwyciężył w pierwszej walce otwierającej Galę; Zbigniew Hormański – który, zwycięstwem nad Ovidiu Pop zamknął walki klasy “C”.
Pojawił się potężny Leszek “Bully” Dąbrowski, który swoim spektakularnym skokiem na przeciwnika zakończył walkę nokautem na Francuzie Brahim-ie Bendalanhdj-u; Łukasz Cikotas – zwycięzca drugiego starcia; był Wojciech Antczak – który po zaciętej walce z Francuzem – Abou Sou – zremisował decyzją sędziów;
Pojawił się również waleczny Mateusz Teodorczuk z Katowic, który rozgromił swojego Łotewskiego przeciwnika w pierwszej rundzie pierwszej walki klasy “A”.
Chociaż wolałem uniknąć rozgoryczenia i smutku, to jednak szczerze żałowałem przegranej Adriana Zielińskiego w ostatniej walce zamykającej Celtic Gladiator – The Battle For Europe. Pierwsza runda należała do Polaka. jego przeciwnik Brian “The Pikeman” Moore z Irlandii, mocno pokiereszowany musiał oddać pole Polakowi. Jednak kolejne dwie rundy pokazały lepsze przygotowanie kondycyjne i techniczne Irlandczyka, który ostatecznie zwyciężył walkę.
Nie wymieniłem wszystkich “Gladiatorów”, bo nie chciałbym żeby to był spis statystyczny. Mogę dodać, że wszystkie walki niosły za sobą echo dawnych lat, kiedy dwóch wojowników stawało naprzeciw siebie i udowadniało sobie odwagę. Przed Galą miałem zaszczyt stanąć wewnątrz klatki. Poczułem autentyczne przerażenie: jest ciasno i nie ma dokąd uciec – stąd mój podziw i szacunek dla wszystkich walczących. Chciałem również zwrócić uwagę na fakt, że właśnie w tych walkach toczy się bój czysto sportowy. Co to oznacza? Że walki są bardzo zacięte, ale po sparingu przeciwnicy dziękują sobie na wzajem. Nie ma nienawiści jak przy niektórych innych tego typu widowiskach.
Kończąc pragnę odpowiedzieć na pytanie, które zadałem na początku: Czego się spodziewałem przyjeżdżając na Galę? Zaskoczenia – było, ale i również wspaniała atmosfera, muzyka dobrana do chwili (tryumfalne wejście wojowników i ich prezentacja), występy muzyków, było huczne wejście, a raczej wjazd, walczących na motocyklach, piękne Panie i dobre piwo. Czego więcej potrzeba mężczyźnie do szczęścia? Niczego – poza powtórką w przyszłości.
Dziękuję organizatorom za trudy jakie włożyli w przygotowania tak spektakularnego widowiska, które uszczęśliwiło niejednego widza.
Dariusz Kubala
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.