W hotelu panowała wspaniała atmosfera. Kibice przygotowywali się do wyjazdu na mecz. Wśród nich byłem i ja. To wspomnienia, które na długo pozostaną w mojej pamięci. Myślę, że każdy fan piłki nożnej zrozumie co czułem, ale po kolei…
Autobus stał już pod hotelem, niedługo po tym wypełniony był kibicami, którzy tak jak ja, nie mogli się doczekać meczu. Jechaliśmy około pięciu minut, aby wysiąść obok stadionu Camp Nou, który był pełny kibiców z całego świata. Byliśmy godzinę przed rozpoczęciem, więc mieliśmy okazję zobaczyć piłkarzy wjeżdżających na stadion, zagrać w gry dla fanów, wziąć coś do zjedzenia i obejrzeć rozgrzewkę obydwóch drużyn. Co za emocje! Na stadion wchodziło coraz więcej osób. Razem z moim tatą siedzieliśmy w pierwszym rzędzie niecałe dwa metry od boiska. Było to niesamowite uczucie. Na stadionie zrobiło się jeszcze głośniej kibice zaczęli śpiewać, a chwilę później zawodnicy wybiegli na murawę.
Piłkarze Barcelony zostali przywitani brawami, a zawodnicy Osasuny gwizdami. Gdy obie drużyny ustawiły się w szeregu rozbrzmiał hymn FC Barcelony. Kapitanowie i sędziowie podali sobie ręce, a minutę później rozpoczął się mecz. Początkowo FC Barcelona miała większość posiadania piłki, ale Osasuna też tworzyła sytuacje bramkowe. Jednak to Barcelona grała pewniej. Osasuna od dwudziestej siódmej minuty musiała grać w dziesiątkę po tym jak Jorge Hernando otrzymał czerwoną kartkę za faul na Pedrim, co jeszcze bardziej utrudniło im mecz. Do pierwszej połowy dalej był bezbramkowy remis. W 79 minucie Robert Lewandowski strzelił bramkę, ale nie została ona uznana, ponieważ była zdobyta po spalonym. Zasmuciła mnie ta sytuacja, a nawet i trochę poczułem się zdenerwowany, ponieważ Lewy jest moim idolem i właściwie to dla niego przyjechałem oglądać ten mecz.
Pod koniec rozgrywek, gdy każdy myślał, że wynik się utrzyma, ale w 85. minucie lewy obrońca FC Barcelony – Jordi Alba, strzelił piękną bramkę po dośrodkowaniu Lewandowskiego i odbiciu główką De Jonga prosto w dolny, lewy róg bramki. Bramkarz był bez szans! Gdy piłka wpadła do siatki, cały stadion zaczął skakać i krzyczeć ze szczęścia. Ja również!
Byłem taki szczęśliwy, że wskoczyłem na tatę. Zaraz po tym, zabrzmiał ostatni gwizdek i arbiter zakończył spotkanie, wynikiem 1:0 dla FC Barcelony. Kibice podbiegli bliżej murawy, aby zobaczyć z bliska piłkarzy, a potem powoli zaczęli opuszczać stadion. Tata postanowił, że będziemy wracać do hotelu pieszo. Przez całą drogę opowiadaliśmy sobie jak bardzo podobał nam się mecz, stadion i w ogóle atmosfera, która na nim panowała. Spełniłem swoje marzenie. Był to pierwszy mecz FC Barcelony, jaki zobaczyłem na żywo, ale jestem przekonany, że na pewno nie ostatni.
Kornel Nasiadka, klasa 7, Polska Szkoła SEN
FOTO: Archiwum prywatne
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.