Choć był instruktorem BHP, sam nie przestrzegał zasad bezpieczeństwa. Brak ostrożności doprowadził go do uszkodzenia kręgosłupa. Było ono na tyle poważne, że musiał poddać się operacji. Adam K. uznał, że jest to wina jego pracodawcy. Sąd nie podzielił opinii Polaka, który przegrał sprawę i będzie musiał pokryć koszty procesu.
Rozprawy związane z wypadkami w miejscu pracy są chlebem powszednim irlandzkich sądów. Bardzo często dotyczą one doznanych urazów, mających miejsce w wyniku zaniedbania pracodawcy. W przypadku braku pozasądowego porozumienia o tym, po czyjej stronie stoi wina, ostateczny werdykt zostaje wydany na sali sądowej.
Ze swoim pracodawcą o odszkodowanie postanowił zawalczyć Adam K. Jak przypomina „Independent.ie”, mężczyzna pracował jako instruktor BHP w Lidlu, okazjonalnie dźwigając także ciężary. Wydawałoby się więc, że zasady dotyczące bezpieczeństwa i higieny pracy powinien znać od podszewki.
W sierpniu 2018 roku mężczyzna doznał kontuzji powstałej wskutek dźwigania ciężkich przedmiotów. Wówczas uszkodził dolną część swoich pleców i nadwyrężył lewą nogę. Doznany uraz okazał się na tyle poważny, że mężczyzna musiał przejść operację w Polsce – w Irlandii oczekiwanie na wizytę u ortopedy okazało się zbyt długie. Jak nietrudno się domyśleć, wyłączyło go to na dłuższy czas z pracy.
Gdy 40-latek wrócił do siebie, nie mógł ponownie pracować na tym samym stanowisku. Znalazł pracę jako asystent obsługi klienta w firmie transportowej. Postanowił pozwać swojego poprzedniego pracodawcę. Uznał bowiem, że wina stoi po stronie sklepu. Jako że nie udało się załatwić sprawy polubownie, mężczyzna poszedł ze swoimi roszczeniami do sądu. Zwłaszcza, że musiał on skorzystać z usług fizjoterapeuty.
Jak zazwyczaj w przypadku tego typu spraw bywa, ciągnęła się ona przez kilka lat. Mężczyzna czekał cierpliwie, mając nadzieję, że sąd stanie po jego stronie. Tak się jednak nie stało – prowadzący jego sprawę sędzia uznał zarzuty Polaka za bezzasadne.
Stwierdzono, że jakkolwiek Adam K. podszedł do procesu „uczciwie”, obrażenia poniósł wyłącznie ze swojej winy. Sąd uznał, że został on w należytym stopniu przeszkolony, by wiedzieć, jak nie postępować przy dźwiganiu ciężarów. Sklep nie miał więc najmniejszego udziału w zaistniałym zdarzeniu.
Polak znalazł się więc w kłopocie. Nie dość, że nie otrzyma on odszkodowania, to jeszcze będzie musiał pokryć koszty procesu. Kilkuletnia walka o odszkodowanie okazała się więc dla niego przegrana, nie tylko moralnie.
Przemysław Zgudka
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.