Właściciele sklepów przyszykowali się na wzrost Vat-u już w grudniu. Obniżyli wtedy ceny, aby przyciągnąć klientów. Teraz cierpią. Liczba klientów spadła o 3,7 procent.
– Szczerze mówiąc to w styczniu wolałbym być u kogoś na pensji. Nie ma ruchu – usłyszeliśmy miesiąc temu od właściciela jednej z największych polskich sieci w Irlandii. Według wstępnych danych Centralnego Urzędu Statystycznego Irlandii sprzedaż detaliczna spadła w pierwszym miesiącu tego roku o 3,7 procenta w porównaniu z poprzednim. W stosunku do stycznia 2011 spadek wyniósł 0,8 procenta. Najbardziej ucierpiał sektor motoryzacyjny. W porównaniu z grudniem 2011 sprzedaż spadła aż o 21,3 procent. Wyludniły się też centra handlowe, kupiono w nich aż o 18,4 procenta mniej towarów. Zaraz potem w kolejce jest sprzęt elektryczny (spadek o 12,0 proc.) oraz wyroby przemysłu lekkiego (tekstylia, ubrania i obuwie) (-5,7 proc.).
Cieszyć się mogą tylko właściciele aptek. Wzrost sprzedaży o 4,1 procenta odnotowano w grupie artykułów farmaceutycznych, medycznych i kosmetycznych Dobrze szły również artykuły spożywcze, napoje i wyroby tytoniowe (wzrost o 2 proc.). Komentatorzy obwiniają za złe wyniki handlu rząd. Z dniem 1 stycznia 2012 VAT w Irlandii wzrósł z 21 proc. do 23 proc. Przedstawiciele części organizacji zrzeszającej firmy z sektora handlu detalicznego wyrażają opinie, iż podwyżka podatku VAT zamiast zwiększyć wpływy do budżetu, uszczupli je. Właśnie przez negatywny wpływ na wielkość sprzedaży handlu detalicznego. Wzywają oni resort finansów do dokonania powtórnej analizy tej decyzji i w przypadku, gdy wpływy do budżetu państwa w pierwszym półroczu tego roku będą niższe od zakładanych obniżenie stawki VAT do poprzedniego poziomu.
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.