Życie lubi zaskakiwać dramatycznymi sytuacjami. Niestety, stawką w nich staje się niekiedy ludzkie życie. Często wystarczy jednak odpowiednia osoba w odpowiednim miejscu, by móc je ocalić. Tak było w przypadku Kasi, ratowniczki, która w Dublinie uratowała dwuletnie dziecko zaraz po tym, jak przestało oddychać. O ratunku zadecydował przypadek – była po godzinach pracy i akurat przejeżdżała obok. Z Kasią Michlic, ratowniczką i właścicielką firmy Eventmed, rozmawiał Przemysław ZgudkaKasiu, zawód ratownika medycznego z całą pewnością należy do najbardziej stresujących. Słyszałem, że o ile można przywyknąć do widoku cierpiących dorosłych, w przypadku dzieci, którym dzieje się krzywda nigdy nie idzie się “przyzwyczaić”…
„Przywyknąć do widoku cierpiących dorosłych”… Tak bym tego nie nazwała. Każdy przypadek jest inny i do każdej dorosłej osoby, której udzielam pierwszej pomocy pochodzę indywidualnie. A zarazem udzielam wsparcia na tyle, na ile potrafię. I dbam o to, by poszkodowany czuł się bezpiecznie i komfortowo . W przypadku dzieci, tak jak mówisz, nigdy nie idzie się przyzwyczaić. Każde udzielenie pomocy dziecku poszkodowanemu to wielki stres i adrenalina. Wydarzenie takie zostaje na długo w pamięci.
Opowiedz mi, jak wspominasz tamten dzień? Mimo że ratujesz ludzi nie od dziś, sytuacja ta musiała być dla ciebie niemałym szokiem…
To był 2 czerwca, normalny dzień. Skończyłam pracę, jechałam załatwić jeszcze jedną sprawę. Jadąc w około godziny 11.15 ulicą Santry Ave zauważyłam, że koło dwóch stojących taksówek jest małe dziecko na rękach zrozpaczonej krzyczącej kobiety. Po zatrzymaniu swojego pojazdu i szybkim dojściu na miejsce zaistniałej sytuacji, okazało się, że około dwuletnie dziecko jest nieprzytomne. Bez oddechu, wargi sine, niewyczuwalny pulsem. Brak było także jakichkolwiek reakcji życiowych. Natychmiast przystąpiłam natychmiast do resuscytacji krążeniowo-oddechowej, przy użyciu worka rozprężającego ,,Ambu ”. Po wykonaniu pięciu oddechów ratowniczych czynności oddechowe wróciły. W międzyczasie na moją prośbę osoba postronna wezwała zespół Emergency.
Po przyjeździe zespołu ratunkowego przekazałam dziecko wraz ze szczegółowym opisem swoich czynności i spostrzeżeniami z zaistniałej sytuacji. Dzieciątko było uratowane. Kiedy usłyszałam płacz, adrenalina zeszła (śmiech)
Gdy rzuciłaś się na ratunek, co było na pierwszym miejscu – ratownicza „rutyna” czy emocje?
Chyba raczej emocje i adrenalina która mi towarzyszyła, bo nie wiedziałam, co było przyczyną tego, że dziecko nie oddychało. W pierwszej kolejności myślałam, że się zakrztusiło. Pytałam rodziców – nie umieli odpowiedzieć. Ale jak sprawdziłam buźkę chłopca oraz usta, które były sine, wiedziałam, że nie oddycha. Przystąpiłam do reanimacji pięciu pierwszych wdechów ratowniczych po których chłopczyk zaczął oddychać.
Gdy ratowałaś dziecko, czy ktoś oprócz ciebie zareagował? Ktoś z otoczenia udzielił jakiejkolwiek pomocy? Czy nikogo ta dramatyczna sytuacja nie obchodziła?
Tak, byli ludzie, którzy dzwonili na pogotowie. Jechali też policjanci, którzy zatrzymali się i wspólnymi siłami zaczęliśmy ratować maluszka. W samochodzie wożę torby medyczne, defibrylator i tlen, więc praktycznie cały czas jestem gotowa na udzielenie pierwszej pomocy.
Jaka była reakcja przybyłych ratowników na twój bohaterski czyn? Byli zaskoczeni czy potraktowali cię jak „koleżankę po fachu”?
Może to zabrzmi śmieszne, ale zdarza się, że co tydzień udzielam komuś pomocy. Ostatnio jechałam na zabezpieczenie imprezy i trafiłam na rowerzystę, który upadł i doznał dużego rozcięcia głowy. Więc pewnie mnie już znają. Ratownicy i policjanci dziękowali i gratulowali za dobrą robotę.
Czy masz wykształcenie medyczne? Jak w Irlandii zdobywa się zawód ratownika?
Ratownika medycznego skończyłam w Polsce w 2007 roku i w sierpniu wyjechlam do Irlandii za pracą. W 2009roku zarejestrowałam się jako paramedic i zaczęłam pracę w swoim zawodzie. W Irlandii troszkę inaczej jest z edukacja niż w Polsce . Aby pracować w karetce prywatnej lub państwowej musisz mieć ukończony kurs Emergency Medical Technician, który można zrobić prywatnie lub jako wolontariusz w Czerwonym Krzyżu. Jeśli masz doświadczenie możesz aplikować do HSE National Ambulance Service i starać sie o pracę oraz kurs Paramedic, czyli następny poziom . Prywatny kurs ratownika medycznego bardzo dużo kosztuje i większości osób na taki kurs nie stać.
Wiemy, że współorganizujesz zbiórkę pieniędzy na pierwszy polski ambulans w Irlandii. Czy mogłabyś przybliżyć szczegóły akcji? Jak można was wesprzeć?
Tak, jest to nietypowa akcja i pomysł . Ambulans służył by mi przede wszystkim do zabezpieczania imprez sportowych, koncertów, pikników i wydarzeń charytatywnych w których biorę udział. Zostałby wykorzystany także jako transport do szpitala na badanie czy na umówioną wizytę lekarską. Zdarza się często, że ludzie dzwonią i proszą o pomoc . Miałam taką sytuacje, że dziewczyna skręciła sobie kostkę w domu schodząc ze schodów . Oczywiście pojechałam, opatrzyłam i zawiozłam do szpitala. Jest duże zapotrzebowanie na taką polską kartkę z polską załogą, ponieważ zdarza się, że pacjent nie rozmawia dobrze po angielsku i ciężko jest mu wytłumaczyć w szpitalu, co się stało.
Rozmawiał Przemysław Zgudka
Kasia zbiera na zakup pierwszego polskiego ambulansu w Irlandii. Jeżeli chcesz wesprzeć jej szlachetną inicjatywę, możesz kupić jedną z koszulek „W pogoni za miłością”. Dostępne są one pod adresem mojakampania.pl/eventmed/w-pogoni-za-miloscia-2016.html lub mojakampania.pl/eventmed/w-pogoni-za-miloscia-serce.html.
Wpłaty można dokonać także bezpośrednio na konto:
EVENTMED
Bank of Ireland
Sort Code:90-05-78
Account Number:68807353
Bank Identifier (BIC): BOFIIE2D
IBAN: IE83 BOFI 9005 7868 8073
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.