Aż 26 procent urzędników państwowych słyszało jak ich koledzy robili rasistowskie komentarze o klientach urzędów. I to tylko w ostatnim roku. Takie są wyniki badania przeprowadzonego przez związki zawodowe wśród personelu służby publicznej.
Każdy z departamentów rządowych ma swoją politykę antyrasistowską. Na czym ona polega? W tym sęk, że nikt nie wie.
– Zasady są, ale nikt ich nie zna – przekonuje Billy Hannigan z Public Service Executive Union. Właśnie ten związek przeprowadził badania wśród pracowników służby cywilnej pytając ich o przykłady rasizmu. Aż 26 procent badanych słyszało jak ich koledzy rasistowsko wypowiadali się o klientach urzędów. Tylko 7 procent było świadkami sytuacji, w których klient był gorzej traktowany ze względu na swoje pochodzenie. A 5 procent uważa, że ich koledzy byli dyskryminowani ze względu na swoją rasę. Zaś 4 procent samemu było przedmiotem rasistowskich zachowań.
– W opiece socjalnej usłyszałam, że jak mi się w Irlandii nie podoba, to powinnam wrócić do Polski. A spytałam tylko o to, czy należy mi się zasiłek – opowiada nam jedna z Czytelniczek. Czy to już rasizm? Trudno powiedzieć, bo nawet urzędnicy mają problem z jego rozpoznaniem. Większość, bo aż 60 procent przyznaje, że nie wie czy ich pracodawca ma jakąkolwiek politykę w tym zakresie. Pozostała część przyznaje, że nie do końca wie, na czym ta antyrasistowska polityka polega. Związkowcy nalegają zaś, aby wyżsi rangą urzędnicy poświęcili więcej uwagi odpowiedniemu przygotowaniu personelu do kontaktów z petentami.
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.