Całkowicie pijany włamywacz próbował obrabować jeden z domów w Balbriggan. Napotkawszy lokatora próbował tłumaczyć, że pomylił domy. Zaskoczony mieszkaniec musiał… pomóc bandycie wyjść z domu. Który właśnie usłyszał wyrok za niecodzienny włam.
Włamanie do czyjegoś domu powinno być starannie planowanym przedsięwzięciem – w końcu chodzi o zgarnięcie jak największej ilości kosztowności. Są włamywacze cisi, starający przemykać się niepostrzeżenie. Są też bardziej bezwzględni przestępcy, nie wahający się wyciągać intersujących ich informacji od domowników brutalnymi metodami.
W tej „plejadzie” zakapiorów trafiają się naprawdę oryginalni osobnicy. Zamiast przerażenia budzą śmiech albo przynajmniej niebotyczne zdziwienie. Tak było z pewnością w przypadku włamania dokonanego przez Johna Connorsa w Balbriggan w hrabstwie Dublin.
Relacja z włamania dokonanego przez 22-latka przytoczona przez „The Journal.ie” jest co najmniej niecodzienna. Mężczyzna wszedł do domu kompletnie pijany, zgarniając wszystko, co wpadło mu w ręce. Próbując splądrować dom trafił na jednego z lokatorów, wtaczając się do jego sypialni.
Włamywacz próbował odwrócić kota ogonem – wypytywał domownika, czy nazywa się Jason. Usłyszawszy odpowiedź przeczącą stwierdził, że pomylił domy. Przeprosił za najście i próbował opuścić domostwo.
Biorąc pod uwagę, że nieproszony gość był pijany w sztok, lokator postanowił pomóc mu opuścić jego dom. Prowadząc intruza do wyjścia zauważył, że telewizor plazmowy przyczepiony do ściany jest uszkodzony. Jego uwagę zwróciły też kieszenie kurtki Connorsa, wypchane po brzegi. Właśnie wtedy zdał sobie sprawę, że ma do czynienia z regularnym włamywaczem.
22-latek spytany o to, czy wziął cokolwiek z domu, zdecydowanie zaprzeczył. – Nie, to jest mój młotek i nóż. Jason wisi mi dwa tysiące i jestem tutaj, żeby mu przywalić – odpowiedział pijackim bełkotem.
Był tak pijany, że nie mógł samodzielnie otworzyć drzwi. Dom musiał opuścić z pomocą lokatora którego przed chwilą obrabował. Choć pożegnanie nastąpiło w pokojowej atmosferze, zaskoczony mężczyzna postanowił wezwać policję. Ta nie miała zbyt trudnego zadania – poszukiwany przez nich rabuś był w końcu pijany w sztok.
Mimo że podczas włamania Connors nikomu nie zrobił nikomu krzywdy, musiał odpowiedzieć przed sądem. W końcu dopuścił się regularnego włamania, zwłaszcza, że znaleziono przy nim zrabowane rzeczy. Co ciekawe, nie miał przy sobie ani noża, ani młotka. Jako że był on recydywistą, kara więzienia była nieunikniona. Wyrok okazał się jednak relatywnie łagodny – pijany włamywacz zarobił dwa lata odsiadki.
Przemysław Zgudka
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.