Sytuacja ofiar przemocy domowej w Irlandii stała się dramatyczna jak nigdy dotąd. Coraz częściej organizacje pomagające jej ofiarom domagają się dodatkowych funduszy. W czasach koronakryzysu domowi oprawcy działają bowiem na niewidzianą dotychczas skalę.
Problem przemocy domowej istniał od zawsze. Mieszkanie z oprawcami pod jednym dachem jest przerażającą codziennością wielu mieszkańców Irlandii. Nierzadko problem ten jest ukrywany na tyle dobrze, że nikt z najbliższego otoczenia nie ma pojęcia, że ma do czynienia z ofiarą.
Skala tego zjawiska szczególnie narosła w czasach pandemii koronawirusa. Ze względu na to, że nakazano nam nie opuszczać domostw bez pilnych potrzeb, domowi sadyści mają jeszcze więcej sposobności do pastwienia się nad swoimi ofiarami.
Zgodnie z danymi udostępnionymi przez „Irish Independent”, w ostatnim kwartale ubiegłego roku liczba osób ubiegających się o prawne odizolowanie od sprawców wzrosła aż o 40 procent. Organizacje zajmujące się pomaganiem ofiarom przemocy domowej mają więc ręce pełne roboty.
Tym samym proszą rząd o dodatkową pomoc – biorąc pod uwagę skalę zjawiska, nie mogą one zagwarantować, że dalej będą mogły pomagać. Jak zauważyła Mary Linehan-Foley, burmistrz hrabstwa Cork, oprócz fizycznego oddzielania ofiar przemocy od jej sprawców potrzebują one regularnego dostępu do odpowiednich usług, wliczając w to terapię psychologiczną.
Próśb organizacji wysłuchał minister zdrowia Stephen Donnelly, który również zaapelował do rządu o zwiększenie dofinansowania. Należy mieć nadzieję, że mimo pandemii politycy znajdą czas, by zająć się tym problemem. Który jest tak palący, jak nigdy dotąd.
Przemysław Zgudka
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.