Jednym z problemów z jakim boryka się Irlandia jest bezdomność. Oficjalnie, w czerwcu 2023 roku Dyrektor ds. Bezdomności w regionie Dublin zaraportował 1313 rodzin oraz 4192 samotnych, dorosłych osób poszukujących tymczasowego lokum. W porównaniu do poprzedniego roku jest to wzrost o 33 proc. w przypadku bezdomnych rodzin oraz 17 proc. wzrost w odniesieniu do samotnych osób.
Warto dodać, że powyższe liczby uwzględniają jedynie osoby zarejestrowane jako bezdomne, a nie tzw. ukrytych bezdomnych czyli osoby np. mieszkające u rodzin, znajomych, a w skrajnych przypadkach w namiotach.
Codziennie ludzie trafiają na ulice wbrew własnej woli z przyczyn nie zawsze zależnych od nich. Są jednak tacy, którzy wpadają w pułapkę rzeczywistości, jaką jest: nadmierny stres w pracy, imprezy, złe towarzystwo. To w konsekwencji, wielu z nich wpycha w szpony narkomanii.
Ale czy wszyscy z nich naprawdę są bezdomni?
W poszukiwaniu prawdy wybrałam się do jednej z dzielnic Dublina. Wybór padł na okryte mroczną sławą Tallaght. Widok, który mnie powitał był szokujący: namioty bezdomnych rozłożone pomiędzy lokalnym urzędem miejskim a szpitalem, walające się śmieci, śpiwory, itp.
Postanowiłam poznać tych ludzi, ich historię oraz to, co spowodowało, że znaleźli się w takim miejscu.
Pierwsza osoba, którą poznałam to Sarah. Niska, wychudzona, rudowłosa dziewczyna o poszarzałej twarzy. Z rozmowy dowiedziałam się, że jest osobą z wyższym wykształceniem, której życie zniszczyło złe towarzystwo i narkotyki. Na ulicy jest od około 10 lat, a jej głównym zajęciem jest żebranie.
– Czy ludzie chętnie dają pieniądze? – zapytałam.
– Nie jest łatwo – odpowiada – Jedni dają pieniądze, drudzy jedzenie, a jeszcze inni udają, że mnie nie widzą.
– A co z rodziną, czy wiedzą, co się z Tobą dzieje? – dopytuję.
– Mam siostrę. Czasami pozwala mi u siebie nocować. Wtedy mogę się umyć, zjeść coś ciepłego, ale ona ma swoje życie. Pewnie boi się, że sprowadzę jej dziecina złą drogę, z resztą sama nie wiem.
Na odchodne pytam ją jeszcze, co zrobiłaby inaczej, gdyby mogła cofnąć czas?
– Przede wszystkim nie brałabym tego g…a, założyłabym rodzinę i hm…, z resztą, sama wiesz.
Kolejna osoba, którą napotkałam to Darek. Nie potrafię nawet określić jego wieku. Widać, że życie dało mu w kość. Choć na ulicy jest od niedawna, nie traci nadziei, że sprawy przybiorą lepszy obrót. Utrata rodziny, problem w pracy oraz kurcząca się oferta nieruchomości pod wynajem spowodowały, że nie ma gdzie mieszkać.
– Czym więc się zajmuje?
Nocą śpi w swoim starym samochodzie, czasami ma pieniądze na hostel. Narkotyki?
– To nie dla mnie – odpowiada. Z piciem też już skończyłem. Chcę znaleźć pracę i stanąć na nogi – dodaje.
Choć wielu jest w tej sytuacji, mam nadzieję, że jemu się uda.
Sarah, Darek to nie jedyni, z którymi zdołałam porozmawiać. Inni nie mieli ochoty zwierzać się obcemu, a do niektórych bałam się nawet podejść.
Na Tallaght jest ich wielu, ale kolejny raz zadaję sobie pytanie: czy wszyscy tak naprawdę są bezdomni?
Według lokalnych mieszkańców, „nie”.
Ile zarabiają na ulicy?
Podobno nawet 20 euro na godzinę, ale pewności nie ma. Pewne natomiast jest to, że problem bezdomności i narkomanii wzrasta, a wszelkie działania rządu, aby temu przeciwdziałać, zdają się być nieskuteczne.
Niestety przyszłość nie przedstawia się w jasnych barwach.
Oliwia Tyczkowska
Uczennica Polskiej Szkoły SEN
Klasa 7a
Dla zachowania anonimowości moich rozmówców, ich imiona zostały zmienione.
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.