Począwszy od kryzysu finansowego w 2007 roku wielu mieszkańców Irlandii popadło w biedę. Tąpnięcie na światowych rynkach sprawiło, że ogromna rzesza żyjących jak paniska zaczęła egzystować życiem nędzarza.
Kryzys finansowy 2007 przez wielu ekonomistów uznawany jest za najgorszą gospodarczą katastrofę od czasów Wielkiego Kryzysu z lat 30. ubiegłego wieku. Początek najgorszemu kryzysowi naszych czasów dała zapaść na rynku pożyczek hipotecznych w Stanach Zjednoczonych.
Wszystko polegało na tym, że na potęgę przyznawano kredyty osobom nie posiadającym zdolności kredytowej. Gdy wszystko zaczęło się walić, takie osoby w pierwszej kolejności zostały na lodzie. Wielu z nich zabrano wszystko i pozostawiono samym sobie w wielkiej biedzie. Mocno dostało się też tym, którzy z zaciąganiem kredytów mieli niewiele wspólnego. Trudno znaleźć kogoś, kogo kryzys nie dotknął.
Taki niewesoły los spotkał również wielu mieszkańców Irlandii. Jak podaje „The Journal.ie” za Social Justice Ireland (SJI), od czasów „tapnięcia” liczba mieszkańców Irlandii żyjących w ubóstwie wzrosła o 100 tysięcy. Oznacza to, że obecnie na Zielonej Wyspie z ubóstwem zmaga się aż 750 tys. jej mieszkańców. Czyli ponad 16 proc. całej jej populacji.
Reszta danych przytoczonych przez SJI jest nie mniej zatrważająca. Aż prawie 1/5 ubogich ma pracę. A mimo zatrudnienia wciąż klepią oni biedę. W dodatku zjawisko ubóstwa dotyka prawie 20 proc. irlandzkich dzieci. A to właśnie dla nich bieda jest najbardziej dotkliwa.
Jak pokazuje raport SJI Zielona Wyspa jest także krajem ogromnych kontrastów. 10 procent najbogatszych gospodarstw domowych otrzymuje 24 proc. irlandzkiego dochodu netto. W tym samym czasie 10 proc. najbiedniejszych ledwie 3 procent. Jak widać, zapewnienia o sprawiedliwości społecznej i równości można wsadzić sobie między bajki.
Przemysław Zgudka
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.