W niedzielę 9 marca wybraliśmy się w miejsce odwiedzane parę razy w przeszłości z innymi grupami do jeziora Lough Dan. Trasa zaplanowana prowadziła od parkingu Old Military Road, wzdłuż strumienia przez niezbyt wyboistą drogę, lecz ciekawą, uroczą i inspirującą krajobrazem okolicę. Podzieliliśmy się na dwie grupy, jedna wysforowała się do przodu znając okalający teren, druga czekała na pozostałych spóźnialskich. Po ustalonych 15 minutach druga grupa ruszyła a ja natomiast zostałem dłużej otrzymując wiadomości od Grześka współorganizatora, że prawdopodobnie parę osób jeszcze dojedzie. Po dotarciu ostatnich maruderów do miejsca spotkania ruszyliśmy goniąc czołówkę dzięki czemu wszyscy mogli cieszyć się spotkaniem jak i widokami.





Po dotarciu do jeziora spędziliśmy czas na wspólnych pogaduchach i zapoznaniu się z pozostałymi uczestnikami. Dzieci jak zwykle miały frajdę, a pies Milo stanął na wysokości zadania i aportował im jego ulubioną zabawkę rzucaną do jeziora. Mimo pięknego miejsca, niektórym osobom zimno marcowe dawało się we znaki, więc zdecydowaliśmy się do powrotu do parkingu, na którym mieliśmy zadecydować, czy uczestnicy mają siłę na kontynuację przygody z rozpaleniem ogniska i pieczeniem kiełbasek na patykach, czy powrót do pieleszy. Mimo zmęczenia i utraty sił większość wytrwałych wyraziła chęć kontynuacji. Po dotarciu do ogniska 15minut od głównego parkingu wszyscy ochoczo pomagali nam w zbieraniu chrustu i szykowaniu palików pod kiełbaski. Spotkanie i spacer do Lough Dan z psami lub bez i z ogniskiem w tle w niedzielę 9 marca uznaję za udane.
Nasze spotkania/wydarzenia nie mają ograniczeń. Wszyscy są mile widziani i mali i duzi, włączając naszych najwierniejszych i oddanych czworonogów. Dlatego zapraszamy z gorącym sercem wszystkich z uśmiechem w oczach na następne wydarzenia, spacery z ogniskiem w tle. Czujcie się jak za starych harcerskich czasów. Na wycieczki zabieramy plecaki, prowiant i wszelkie potrzebne rzeczy w zależności od długości trasy, jak buty trekkingowe, skarpety wełniane i to co sprawia, że spacer po wzgórzach staje się przyjemnością, a nie utrapieniem. Nie zostawiamy nikogo samopas, czy w tyle, bo zawsze mamy kilka osób prowadzących i opiekujących się grupą. Robimy przystanki dla osób starszych, aby wystarczająco nabrały sił do dalszego spaceru. Pod koniec zawsze mamy kawę z obiadem, jeśli kończymy blisko restauracji lub organizujemy ognisko, dla tych którzy chcą się bardziej zintegrować, porozmawiać czy zjeść kiełbaskę z ogniska. Każda osoba, rodzina wnosi coś unikalnego od siebie, coś co zmienia nastawienie i poprawia humor.
Promujemy powrót do natury, wspólnych rozmów i integracji.
Nic innego więcej nam nie potrzeba.
I na sam koniec Warto – warto się spotykać i integrować.
W grupie siła siła!
Ah, bym zapomniał, wspólne zdjęcia są same rekomendacją i uśmiech na twarzach uczestników.
facebook.com/Art Janka
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.