Siema!
Oj, działo się w stolicy!
Sztab Dublin wraz Cavan, Ennis, Galway, Limerick, Carlow, Gorey, Newbridge oraz Kilkenny już we wtorek zadeklarował co najmniej €135.000 zebranych w 28 finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
W Dublinie byłem i widziałem, więc napiszę. Koncerty, licytacje, moc atrakcji dla dzieci z malowaniem twarzy, przedszkolem i zabawami włącznie. Do tego strzyżenie włosów na rzecz Fundacji Rak ‘n Roll.
Krystyna Janda w monodramie „Danuta W.”
Od lewej: Marcin Szulc, solicitor, własciciel kancelarii Rostra Solicitors; Joanna Marczak, Szkoła Polska w Stillorgan; tegoroczny nabywca Serca WOŚP – Tomasz Dąbek; Jacek Jaszczyk, Radio PL w Dublinie
Zanim Wielki Finał w Dublinie zdążył się rozpędzić w sobotę w Liberty Hall Theatre WOŚP gościł Krystynę Jandę z monodramem „Danuta W.” na podstawie autobiografii Danuty Wałęsy, żony legendy Solidarności i Prezydenta Rzeczypospolitej. Historia prostej, wiejskiej dziewczyny z ukończoną podstawówką, wrzuconej w wir wielkiej polskiej a potem światowej polityki wzruszała i bawiła. Nie była jednak radosna, raczej dała do myślenia. Sceniczne mistrzostwo Krystyny Jandy pomogło wczuć się w stan ducha żony mrukliwego robotnika, matki ośmiorga dzieci, które odebrała za niego Pokojową Nagrodę Nobla; poznać myśli pierwszej Pierwszej Damy, porwanej z cichego ogrodu przy Polanki w Gdańsku w wir światowej polityki. Nie było łatwo, oj nie było.
Za to w niedzielę w Opium na Wexford Street i w Wheelans, drzwi obok, były stoiska z rękodziełem, pchli targ, sklepik WOŚP-owy oraz WOŚP-owa Poczta, gdzie można było posłać okolicznościową kartkę z Dublina do ukochanych w każdym zakątku Europy.
Licytacje osiągnęły nowe szczyty. Licytowali żołnierze z pokojowego kontyngentu w Libanie oraz oczywiście licytowali również goście specjalni, którzy z anielską cierpliwością pozowali również do zdjęć i rozdawali autografy – wszystko za wrzucenie datku do puszki wolontariuszy, którzy pracowali w czasie finału (i już kilka miesięcy wcześniej) jak mróweczki.
Anna Dziewit-Meller oraz Marcin Meller licytowali swoje książki, o których wcześniej (w piątkowy wieczór, w czasie Akademii Sztuk Przepięknych w Teachers’ Club na Parnell Square) opowiadali z pasją i rozmiłowaniem. Cena książki p. Mellera poszybowała po tym, jak obiecał wpisać ręcznie swój przepis na łososia z suszonymi cytrynami.
Marcin Meller i Anna Dziewit-Meller
Roman Paszke, legenda żeglarstwa, zwycięzca niezliczonych regat również licytował swoją książkę. Pan Paszke ze swadą i olbrzymim poczucie humoru opowiadał również wcześnie, na Akademii Sztuk Przepięknych, o swojej historii żeglarskiej i o tym jak z niczego i bez pieniędzy, zbudował w komunistycznej Polsce jeden z najlepszych jachtów regatowych na świecie. Słowo „kombinować” jest nieprzetłumaczalne na angielski, ale jak tu bez niego wyjaśnić po angielsku jak mu się to udało? No nie da się!
Przebił jednak wszystkich Robert Korzeniowski, czterokrotny złoty medalista olimpijski w chodzie, zdobywca wszystkich chyba możliwych laurów w tej dyscyplinie, którego książka sprzedała się za €350, jeśli mnie pamięć nie myli. Pan Robert, w towarzystwie swojego przyjaciela, Roberta Heffernana, irlandzkiego mistrza świata w chodzie z 2013 brał również udział (chodząc, nie biegnąc) w biegu 24-godzinnym – 215 km pokonała sztafeta WOŚP i Polish Runners Club Ireland.
Oczywiście była też aukcja drewnianego serca WOŚP, które jest licytowane co roku i na rok wędruje do zwycięzcy tej aukcji. W tym roku zwycięzca ofiarował €700 i jest to chyba rekord Dublińskich finałów.
Na koniec była aukcja legendarnej cytrynówki i tu także padł kolejny rekord.
Światełko do nieba z motywami Australijskimi (bo sztaby w Australii zbierają na pomoc w walce z szalejącymi na całym kontynencie pożarami), minuta ciszy ku pamięci prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza oraz kilka słów od Pani Ambasador Rzeczypospolitej uzupełniły program popołudnia i wieczoru.
Sponsorem generalnym Sztabu WOŚP w Dublinie byłą w tym roku, już po raz trzeci Kancelaria Prawna Rostra Solicitors, PolskiPrawnik.ie. Wiele innych przedsiębiorstw i biznesów również wsparło Sztab Dubliński swoją pracą i groszem. Cudowności do jedzenia przygotowała Monika Catering, a zdjęcia robił (między innymi) Rafał Kostrzewa – Dublin Headshot.
Do zobaczenia za rok. Będziemy grać do końca świata i o jeden dzień dłużej. Siema!
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.