Nasza Gazeta w Irlandii Walka o przetrwanie czyli trudne życie ulicznego artysty - Portal Polonii w IrlandiiPortal Polonii w Irlandii

Walka o przetrwanie czyli trudne życie ulicznego artysty

Od trzech lat nie pracuje, żyje na ulicy, chociaż nie jest i nigdy nie był bezdomny. Dostał po twarzy bagietką i obrzucali go pieniędzmi. Radzi sobie całkiem dobrze. Jak to robi?

Piotr Wąs prowadził życie łobuza. Pod koniec podstawówki zainteresował się gitarą, bo „leciały na to dziewczyny”. W zespole nikt nie chciał grać na gitarze basowej, rzucono więc monetą i padło na Piotra.

– Było mi jednak mało, chciałem uczyć się nutek, a w szkole muzycznej były zajęcia tylko z gitary klasycznej. Chodziłem, więc za dyrektorem przez kilka miesięcy i ostatecznie otworzył dla mnie klasę kontrabasu. Sprowadzono nauczyciela tylko dla mnie. Miałem chyba szczęście, bo w szkole dopiero co powstała orkiestra, której do pełnego składu brakowało właśnie tego instrumentu.

Edukacja muzyczna zakończyła się po pierwszym roku studiów. Zajęcia od rana do wieczora połączone z pracą barmana i kelnera odznaczyły się na wynikach w nauce, więc postanowił wziąć urlop dziekański na rok, przyjechać do Irlandii, zarobić i wrócić.

Jednym z głównych powodów wyjazdu było uzbieranie na „porządny motor”, bo w Polsce jeździło się byle czym. Ten cel udało mu się osiągnąć – jeździ z Wolną Grupą Motocyklową Husaria.

Trudne początki

W Irlandii jest siedem lat. Pierwsze cztery przepracował jako mechanik, ślusarz, spawacz. Po dwóch latach oszczędzania udało mu się kupić kontrabas. Wtedy jeszcze mieszkając w Lucan zwracał uwagę jadąc rowerem do parku z kontrabasem na plecach. Plotka szybko się rozeszła i dostał propozycję pierwszego „wspólnego” grania. Zaczął dojeżdżać autobusem do Dublina. Osiem godzin pracy i potem pięć godzin grania to była jego codzienna rutyna przez kolejne pół roku.

– Dobre pieniądze pojawiły się w momencie nagrania płyty, występy stały się formą happeningu połączoną ze sprzedażą. Zaczął się sezon ogórkowy, zrezygnowałem wtedy z pracy, bo mi się nie opłacało.

Życie na ulicy

Teraz Piotr mieszka w Dublinie. Gra w zespole o międzynarodowym składzie (Czech, Hiszpan, Irlandczyk) i tak też określa rodzaj prezentowanej muzyki.

– Gramy zarówno tradycyjne utwory irlandzkie, rockowe ballady, pop i typowe country. Ulica rządzi się własnymi prawami, trzeba słuchać tłumu. Często przychodzą właściciele pubów oferując śmieszne pieniądze, nie zdając sobie sprawy z tego, że na ulicy możemy zarobić więcej. Teraz jest masa turystów, zimą wyjadą i zostaną tylko tubylcy, będzie słabiej. Najgorzej jest gdy leje, wtedy nie da się nic zrobić.

 
Chwile zwątpienia

Uparcie jednak twierdzi, że ten styl życia jest prosty. Policja mu nie straszna, bo nie mogą go aresztować dopóki nie wda się w bójkę. Jak do tej pory tego typu sytuacje załatwiał uśmiechem, nawet udało mu się zainteresować agresywnych widzów instrumentem. Sam uważa, że posiada naturalny dar manipulacji.

Przyzwyczaił się również do „podatku od grania” – czyli w żargonie grajków – sporadycznych, ale ciągłych kradzieży pieniędzy.

Ale zdarzają się przykre sytuacje nawet jak dla niego.

– W trakcie naszej przerwy występował duet dwóch chłopaków z Afryki, w pewnym momencie z tłumu wybiegł młody mężczyzna i pchnął jednego z cyrkowców nożem. Całe szczęście nieumundurowana policjantka była jednym z widzów i obezwładniła napastnika. Okazało się, że chłopak był psychicznie chory i nie był to jego pierwszy tego typu epizod. Raniony ocalał, ale myśl, że to mogłem być ja została. Póki co najpoważniejszą kontuzją były siniaki po uderzeniu bagietką upuszczoną przez przelatująca mewę.

A czy ludzie w was czymś rzucali?

– Tylko pieniędzmi, najwięcej radości sprawiłoby sto euro w jednym banknocie.

Zespół Pertetum mobile można usłyszeć na Dubliński Temple Barze. Grają w składzie: Piotr – kontrabas, Tomasz – gitara, Manuel – kachon, Sean – gitara.

JZ


Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.