„Uwierz w siebie” – takimi słowami wspomaga swoich podopiecznych. Dzięki praktyce zawodowej w takich miejscach jak Warsztaty Terapii Zajęciowej, szpital psychiatryczny czy dom dziecka mogła poznać i dostrzec potrzeby przebywających tam osób. Obecnie prowadzi warsztaty dla dużych i małych.
Z Barbarą Kmiecik, terapeutą zajęciowym wykorzystującym techniki arteterapii, rozmawiała Samanta Stochla.
Basiu, byłam kiedyś na twoich zajęciach. Robiliśmy kartki pocztowe z przeróżnych materiałów, używając wielu nowych dla mnie urządzeń i technik. To było naprawdę ciekawe i twórcze doświadczenie. Głównie jednak prowadzisz zajęcia dla dzieci. Co robisz na swoich warsztatach i czym dokładnie się zajmujesz?
Jestem po terapii zajęciowej i stosuję elementy arteterapii, ale czuję się bardziej pedagogiem, nie terapeutą. Więcej doświadczenia zdobyłam jako nauczyciel, pedagog, wychowawca. Natomiast zajęcia, które prowadzę, są ukierunkowane na rozwój osobowości twórczej dziecka, dla którego edukacja i rozwój mają być jedynie przyjemnością, a nie przymusem. Na zajęciach stosuję elementy arteterapii, która posługuje się komunikatem niewerbalnym. Daje to ogromną szansę na rozwój każdemu zdrowemu dziecku, ale również dziecku ze specjalnymi potrzebami rozwojowymi.
No właśnie, arteterapia… Co to właściwie jest?
Arteterapia jest pojęciem nadal bardzo zawężonym. Niestety, większość osób kojarzy ją z pracą plastyczną, czyli pracą manualną, pomijając szereg istotnych aspektów i możliwości rozwoju. W arteterapii wyróżniamy następujące poziomy: manualny, kinestetyczny, wyobrażeniowy, emocjonalny, sensomotoryczny i podświadomy. Edukacja i terapia przez sztukę posługują się specyficznym rodzajem komunikatu. W 70-80 proc. jest on niewerbalny, czyli przybiera formę monologu wewnętrznego. Arteterapia daje szansę na rozwój każdemu dziecku. Chciałabym również zaznaczyć, że jest to sztuka, która pomaga dzieciom i daje im radość. Ponadto jest to bardzo skuteczna metoda pracy wspomagająca rozwiązywanie problemów, chociażby zaburzeń emocjonalnych. Moim zadaniem jest stworzyć dziecku jak najlepsze warunki do rozwoju.
Dlaczego wybrałaś ten rodzaj działalności?
Iskierka i punkt zapalny tkwił w mojej duszy na długo przed decyzją o założeniu „DIYART?”. Uzbierało się ponad 10 lat radości tworzenia oraz, co najważniejsze, chęć dzielenia się „radością twórczą”. W Polsce pracowałam w szkole przyszpitalnej przy Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach – Ligocie na oddziale Neurologii. Prowadziłam tam zajęcia świetlicowe i przyłóżkowe z małymi pacjentami. Najcenniejszą refleksją z tamtego okresu była chęć pomocy dziecku, które zostało wyrwane z naturalnego środowiska rodzinnego i rówieśniczego. Szpital jest często traumatycznym doświadczeniem, tak dla dziecka, jak i dorosłego. To, dlatego tak ważne jest terapeutyczne oddziaływanie personelu i dostosowanie wszelakich zajęć dodatkowych do wydolności wysiłkowej pacjenta. Nie potrafię opisać jak bardzo wzruszające były momenty, kiedy dziecko po całym dniu nieprzyjemnych badań wśród sterty kolorowych kartek i farbz uśmiechem na twarzy i zaciekawieniem pytało: „Co będziemy dzisiaj robić?”. Tej bezcennej radości uczyłam się od tych małych-wielkich siłaczy i siłaczek – bezcenne!
Jak zajęcia, które prowadzisz wpływają na rozwój twórczości dziecka?
Nie jestem po szkole plastycznej. W szkole nie lubiłam plastyki, ponieważ na lekcji pani kładła jabłko na stół i trzeba było je narysować. Ja nie umiałam. Poczucie sprawstwa nie powinno zależeć od tego etapu końcowego, ale od samego procesu tworzenia. Skoro mnie to cieszy, ale na koniec wychodzi plama to nic, nikt mi tej radości nie odbierze i ja tego uczę dzieci. Nie oceniam i nie krytykuję, bo dziecko potrzebuje doświadczeń, eksperymentów z różnym materiałem. Czy to jest farba, gips, masa solna, farba piaskowa, nie mamy prawa ingerować w ich proces twórczy. Pomóżmy dzieciom uwierzyć w ich własne siły i możliwości. Nie oceniajmy wszystkiego, co robią. Spytajmy jak się czują podczas lepienia i jakie lubią kolory? Czy preferują pracować w ciszy czy z muzyka w tle? Dajmy im prawo wybrać sposób malowania. Stwórzmy warunki do kreatywności. Jestem pewna, że dzieci sporo mogą nas nauczyć.
Skąd czerpiesz pomysły do zabaw z dziećmi?
To pytanie podoba mi się najbardziej (śmiech). Mogłabym odpowiedzieć po prostu: zewsząd! W połowie szafy w mojej pracowni znajduje się zawartość śmieci, które noszą imię recykling. Rolki tekturowe, puszki metalowe, butelki plastikowe, zakrętki, wytłoczki po jajkach plastikowe i tekturowe, gazety i wszystko, co pobudza wyobraźnię. Takimi niezwykłymi odkryciami cieszę się jak dziecko. Poza tym jestem wręcz nieustraszona w pogoni za pomysłami niezwykłymi i ciekawymi dla dziecka. Czasami nie trafiam w gust milusińskich, ale dzieci są szczere i komunikat zwrotny ma wartość bezcenną. Nieocenioną pomocą jest baza wyniesiona ze studiów. Takie książki jak: „Pedagogika Zabawy”, „Ruch Rozwijający”, „Kinezjologia edukacyjna” czy „Psychologia wieku rozwojowego dziecka” – to teoria. Najwięcej jednak uczę się od dzieci, co i jak im dostarczać.
Czasem pracujesz z dorosłymi. Co im daje ten rodzaj działań twórczych?
Wśród moich najwspanialszych przyjaciół padły kiedyś pytania i prośby o pomoc przy robieniu decoupage. I tak powstał pomysł stworzenia warsztatów dla dorosłych. Pierwsze zajęcia zorganizowałam w kuchni z jedenastoma uczestnikami. Wśród nich znalazł się jesten rodzynek, który twierdził, że nie lubi malować, a został do końca. To on z ogromnym zaangażowaniem po wykonaniu kolejnego etapu pytał: „A co teraz proszę pani?” (śmiech). A co daje dorosłemu aktywność twórcza? To samo, co dziecku, czyli radość, poczucie sprawstwa, czas na skupienie. W każdym z nas tkwi dziecko i warto wracać do tego, co nas cieszyło, gdy byliśmy mali. Gorąco do tego zachęcam. Kiedy natomiast połączymy siły i wesprzemy się, to może się okazać, że problemy są jakby mniejsze, rozwiązanie bliżej, a gotowość do działania jest naprawdę wielka! Nie jesteśmy sami na tym świecie. Tak jak dziecko potrzebuje grupy rówieśniczej, aby uczyć się więzi międzyludzkich, tak my dorośli również potrzebujemy uwagi, zrozumienia i zjednoczenia.
Basiu, jak będziesz świętować początek lata? Z tego co wiem, to przygotowaliście coś zarówno dla naszych milusińskich jaki i starszych osób…
W sobotę 20 czerwca będę śpiewać i tańczyć w Murray’s Pub razem z koleżankami i kolegami niezwykłe hity sobótkowe pod okiem muzyka i założyciela The Dulcis Polonia Choir Przemysława Łozowskiego. Na głowie będę mieć wianek z żywych kwiatów. Spotkanie nazywa się Sobótka z The Supertonic Orchestra & Guests. Natomiast w niedzielę 21 czerwca w Belvedere Hotel zorganizowaliśmy DZIECIĘCE POWITANIE LATA. Dzięki współpracy z Anną Lejman i Przemysławem Łozowskim dokonaliśmy ciekawego i interesującego połączenia naszych umiejętności. Serdecznie zapraszam.
Rozmawiała Samanta Stochla
Barbara Kmiecik – o sobie
Jestem pedagogiem, nauczycielem oraz terapeutą zajęciowym. Bez zastanowienia i z całą pewnością mogę powiedzieć, że nie pomyliłam się ze swoim powołaniem. Od roku działam pod szyldem „DIYART?”. Oferuję warsztaty plastyczne i rękodzieła dla dzieci i dorosłych. Kocham wszelakie aktywności muzyczne, plastyczne, rękodzieło, kontakt z naturą i poznawanie nowych ludzi. Uwielbiam truskawki i czereśnie, kawę po śniadaniu, jazdę na rowerze i zapach lasu.
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.