Praca w służbie zdrowia jest niebezpieczna, nie tylko ze względu na regularny kontakt z groźnymi chorobami. Pracownicy i szpitali w Irlandii regularnie padają ofiarami napaści. Które każdego roku idzie liczyć w tysiącach.
Wraz z epidemią koronawirusa wielu z nas zdało sobie sprawę, jak wielu z nas przez lata nie doceniało pracowników służby zdrowia. W końcu to oni są na pierwszej linii frontu w walce z niewidzialnym wrogiem. Jakkolwiek koronawirus jest obecnie naszym największym zmartwieniem, nie jest on jedynym problemem lekarzy i pielęgniarek.
Informacje przytoczone przez „Irish Examiner” dobitnie pokazują, że katalog zagrożeń związany z byciem pracownikiem irlandzkiej służby zdrowia zdecydowanie wykracza poza „kwestie chorobowe”. Namacalnym zagrożeniem znacznie częściej okazują się agresywni pacjenci.
W ubiegłym roku irlandzki personel medyczny padł ofiarą aż ponad 6 tys. napaści. Aż trzy czwarte z nich miało charakter fizyczny – pracownicy byli regularnie bici albo przynajmniej szturchani i popychani.
Nie zabrakło również napaści na tle seksualnym – w 2019 roku HSE odnotowało 46 tego typu przypadków. Reszta ataków na personel miała charakter werbalny. Nie oznacza to jednak, że należy traktować je jako mniej szkodliwe – zwyzywanie potrafi być nie mniej upokarzające niż bycie uderzonym.
Aż ponad 60 proc. wspomnianych przypadków dotyczyło personelu pielęgniarskiego. Niestety, nic w tym dziwnego – to pielęgniarki mają najczęstszy kontakt z pacjentami.
Podobnie nieciekawa sytuacja panuje wśród ratowników. Zgodnie z ostatnim raportem National Ambulance Service między 2018 a 2019 rokiem pracownicy karetek zostali zaatakowani 114 razy. Choć liczba ataków jest zdecydowanie mniejsza, nie oznacza to, że problem ten jest dla nich mniej dotkliwy.
Przemysław Zgudka
Redakcja portalu informuje:
Wszelkie prawa (w tym autora i wydawcy) zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów zabronione.